wtorek, 29 września 2009

Pierwsza paczka z Aromaleigh....

... z kilku, które do mnie jeszcze lecą :)
  • Nocturne Overnight Mineral Treatment (coś jak NTBT z EGM, tylko większe i droższe ). Nie testowałam wcześniej, tylko zakupiłam duże pudło... zobaczymy, co z tego wyniknie . Cena 28 $
  • Eye & Lip Primer - baza pod cienie i pod pomadki. Cena 9,99$. Po testach stwierdzam, że jest to dla mnie doskonały zamiennik dla mojej ulubionej dotychczas bazy pod cienie Lumene. Lumene używam od kilku lat i zawsze pokornie do niej wracałam po nieudanych próbach znalezienia czegoś, co spisywałoby się lepiej niż ona. Wydawało mi się, że już do końca życia będę skazana na nią. Okazuje się jednak, że nie :)
Baza Aromaleigh ma nieco inną konsystencję. Jest bardziej gładka i miękka niż Lumene. Nakłada się też nieco lepiej, bo ma taki delikatny poślig (odrobinkę silikonowy, ale nie całkiem). Cienie na niej rozprowadzają się bardzo dobrze, z cieniowaniem też nie ma żadnego problemu, a nawet mam wrażenie, że jakby je nieco ułatwia.
Jeżeli chodzi o trwałość cieni - nie mam do niej absolutnie żadnych zastrzeżeń. Makijaż oka zrobiony o 5-tej rano przetrwał prawie w niezmienionym stanie do wieczornego demakijażu. Pod wieczór kolory straciły na intensywności, ale nie zauważyłam żadnego wałkowania się cieni czy rozmazywania.
Nie podbija w żaden sposób ani nie intensyfikuje barw cieni, ale nie oczekiwałam tego od niej, więc tutaj nie mogę jej nic zarzucić.
Z wydajnością również nie będzie chyba najgorzej, bo nie wystarczy odrobina, by rozprowadzić ją na całej powiece. Co prawda nie jestem zwolenniczką tej formy bazy i raczej wolę te tubkowe, ze względów higienicznych i ekonomicznych (mam wrażenie, że pudełeczkowe przy ciągłym otwieraniu mogą po prostu wysychać, tak jak miałam w przypadku Artdeco), ale nie narzekam.
Mam też wrażenie, że nie będzie wysuszała skóry powiek, ale tutaj bedę się mogła wypowiedzieć za jakiś czas, bo w tej chwili na takie opinie jeszcze zbyt wcześnie.

Plusy:
  • wydajność
  • łatwość nakładania
  • przedłużanie trwałości cieni, brak ich rolowania się i znikania z powieki
  • estetyczny słoiczek
  • cena (w promocji ok. 23 zł, czyli znacznie mniej niż Lumene, Artdeco, nie wspominając o Beneficie, UDPP, czy MAC-u)
Minusy:
  • słoiczek, a nie tubka
  • więcej na dzisiaj nie dostrzegam
  • Cream Lash Thickener & Conditioner - baza pogrubiająca pod tusz i odżywka do rzęs - to przez Pranie, bo tak ją zachwalała, że nie mogłam się oprzeć Cena regularna 8,95$ (w promocji, na którą się nie załapałam, bo się pospieszyłam - 6,71$)
Jestem już po kilku dniach testów z tą bazą i ... Judytko - ogromnie Ci dziękuję, że ją tak chwaliłaś, bo gdyby nie Twoja rekomendacja, pewnie długo bym się jeszcze koło niej kręciła, nie mogąc się zdecydować :)
Do rzeczy - baza ma postać białego kremu, który pokrywa rzęsy dość równomiernie. Po nałożeniu tuszu są one nadal miękkie, ale jednocześnie wyraźnie pogrubione i leciutko wydłużone.
W moim przypadku nie skleja w ogóle rzęs, ale spotkałam się z opinią, ze może to robić. U mnie nic takiego nie zaobserwowałam. Tusz na bazie wygląda o niebo lepiej i nie ma mowy o żadnych sztywnych sterczących patyczkach zamiast rzęs, jak to ma często miejsce w przypadku innych baz pod tusz (np. L'oreala .. brrr). Efekt pogrubienia nie jest mega spektakularny i raczej nie należy odczekiwać efektu sztucznych rzęs, ale jest widoczny i dla mnie w zupełności wystarczający. Choć fanki "dramatic look" mogą być nieco rozczarowane. Baza tego nie zapewnia.
Jeżeli uda mi się znaleźć wolny dzień, to postaram się wkleić zdjęcia z rzęsami pomalowanymi tuszem na bazie i bez.
Zdecydowanie dobry zakup w moim przypadku :)

Plusy:
  • cena (niecałe 30 zł, a w promocji jeszcze taniej). Dzięki tej bazie nie muszę już szukać idealnego tuszu dla mnie, ktory by pogrubiał i jednocześnie dawał dość intensywny, ale jednocześnie w miarę naturalny look :) Na tej bazie wszystkie tusze, jakie testowałam wygladają dobrze.
  • pogrubienie rzęs bez efektu ich obklejenia i ciężkości
  • biała warstwa nie przebija spod tuszu, bez problemu udaje się ją równomiernie pokryć
  • brak sztywności rzęs - są naprawdę miękkie
  • żadnego osypywania się i kruszenia się tuszu, nawet po długim dniu
  • nie rozmazuje tuszu ani nic z tych rzeczy :)
  • w miarę estetyczne opakowanie, dość solidny pojemniczek z bazą, przyzwoita szczoteczka, pełna lista składników na opakowaniu
Minusy:
  • brak podanego terminu ważności
  • lekko wydłuża rzęsy, czego nie lubię, bo w moim przypadku wydłużenie rzęs powoduje, że dotykają one do szkieł w okularach :D
Dopisuję po kilku tygodniach testów:
- nie na wszystkich tuszach baza wygląda jednakowo dobrze (nie lubi się na moich rzęsach z tuszem Iconic - rzęsy nie wyglądają naturanie)
- malując kilka osób zaobserwowałam, że zdarzyło się, iż baza skleiła rzęsy. Nie mam pojęcia, od czego to zależy (od grubości, gęstości, rodzaju rzęs?). Zdarzyło się to jednak tylko raz na kilka osób, na których "testowałam" :) bazę
- jest bardzo wydajna. Używana u mnie dość intensywnie, a ubytku nie widać najmniejszego nawet.
  • probka Metamorphosis Finishing Powder, czyli coś, co ma redukować zaczerwienienia i dawać efekt porcelanowej cery Tu się powstrzymałam przed zakupem w ciemno dużego pudełka i wzięłam probkę za 2$
Recenzja dopisana po kilku użyciach:
- szczerze się cieszę, że wzięłam tylko próbkę. Użyłam kilka razy, ale naprawdę nie jestem w stanie zobaczyć żadnego efektu. Z Metamorphosis czy bez - moja cera wygląda dokładnie tak samo. Przeprowadziłam nawet test połówkowy
:) czyli - pół twarzy z użyciem tego pudru, a pół bez i mimo, iż bardzo chciałam dostrzec różnicę w wyglądzie - nie udało mi się. Żadnej poprawy nie odnotowałam, redukcja zaczerwienień u mnie nie wystąpiła, efektu "porcelanowej" cery też uzyskać mi się nie udało. Być może nie umiem go nakładać....
Z pewnością nie powtórzę zakupu.
  • probka bronzera Pure Bronze w odcieniu Medium. Również tylko próbka za 2$

Testy i opinie na blogu niebawem Dostałam 3 gratisowe próbki cieni plus próbkę pomadki w szalonym odcieniu Headoverheels z serii rock! sonic lips.




Na koniec małe porównanie (bez dogłębniejszych testów jeszcze oczywiście) Earthen Glow Minerals Night Time Botanical Treatment z Nocturnem.



opis produktu :
Earthen Glow Minerals - Night Time Botanical Treatment
- puder z zawartością minerałów, witamin, ziół i innych składników pomocnych przy walce z trądzikową i zanieczyszczoną cerą, pomocny w walce z niedoskonałościami cery. Do stosowania na noc. Cena 6 albo 7,5$ (bo EGM nie może się zdecydować i ma ten produkt w dwóch kategoriach i w każdej z nich w innej cenie)

Aromaleigh - Nocturne Overnight Mineral Treatment -
podobnie jak wyżej, z tym, że wg opinii klientek, ma działanie nieco szersze, a mianowicie - spłyca i rozjaśnia blizny i przebarwienia, wygładza cerę, nadaje cerze blasku, młodszego wyglądu, a nawet pomaga przy oparzeniach twarzy. Jeżeli wierzyć by tym recenzjom - to cud w pudełku, ale jako iż recenzje, recenzjami, to ja raczej sceptycznie podchodzę do nich i spróbuję przez kilka tygodni testować ten produkt, by wypowiezieć się o jego faktycznym działaniu.
Wg producenta - jedwabny puder z odżywczymi witaminami, ekstraktami ziołowymi i amino kwasami. Założenie- skóra nie ma tylko lepiej wyglądać, ma lepiej pracować. Do aplikacji na noc. Można stosować po nałożeniu ulubionego nawilżacza, po jego całkowitym wchłonięciu się. Cena 28$.

Wygląd

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to samo opakowanie. Nie ukrywam, iż czarne pudełeczko z różową etykietką wzbudza moją większą sympatię, aczkolwiek NTBT ma tą zaletę, że jest poręczniejsze i przez przezroczysty słoiczek widać dokładnie, ile jeszcze produktu zostało.
NTBT nakładałam w ten sposób, że odchylając głowę do tyłu i stukając delikatnie paznokciem w denko, wystukiwałam niewielką ilość proszku najpierw na czoło, a później na oba policzki, po czym rozprowadzałam to kolistymi ruchami na twarzy. Obawiam się, ze w przypadku Nocturna, może to być nieco trudniejsze, gdyż pojemniczek jest większy i przez to mniej łatwy w operowaniu.
Ale tak naprawdę jest to drobiazg, który nie przesądza oczywiście o niczym.
Co prawda poskąpiłam 4,5$ na gąbeczkę, którą można dokupić do Nocturna, ale wydawała mi się zbędna, zwłaszcza po przeczytaniu opinii, iż pochłania całkiem sporą ilość proszku. Tak więc - darowałam ją sobie i będę kombinować z innym sposobem aplikacji.

Zapach
W przypadku NTBT zapach jest dość mocno intensywny jak dla mnie i raczej z gatunku tych, za którymi nie przepadam, ale są na tyle znośne, że nie uprzykrzają mi stosowania kosmetyku. Poza tym charakterystyczny, lekko ziołowy zapach dość szybko znika, więc tym bardziej nie przeszkadza.
Wsadziłam nos w pudełko z Nocturnem i żadnego zapachu nie wyczuwam. Albo jest tak słaby, albo mój zmysł powonienia został przytępiony przez te wszystkie zapachy, jakich dzisiaj się nawąchałam w Sephorze :D

Wygląd, konsystencja
NTBT był dla mnie trudnym przeciwnikiem na początku naszej znajomości. Niby proszek, ale kompletnie niejednolity i początkowo nie mogłam znieść tych drobinek w nim siedzących i drapiących mnie za każdym razem, kiedy go używałam. Taki leciutki peeling i nie należało to do przyjemności, zwłaszcza na podrażnionej twarzy. Potem się do tego przyzwyczaiłam.
Zostawia matowe, płaskie wykończenie ( plus u mnie efekt córki młynarza, czyli jasna twarz jakby oprószona mąką, ale podejrzewam, że to zależy od karnacji)



Nocturne jest bardziej jednolity i lekki. Przy nakładaniu go również mam wrażenie większej aksamitności i delikatności. Brak całkowity tej chropowatości charakterystycznej dla produktu EGM.
NTBT wygląda jak jasnobeżowy grubo mielony puder, natomiast Nocturne przypomina bardziej puder rozświetlający, a nawet bronzer (z tym, że ja mam wersję tradycyjną, a pojawiła się już wersja Lite w jaśniejszym odcieniu i pozbawionym połysku). Mnóstwo w nim drobinek, które szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czemu mają służyć, jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż jest to specyfik na noc. Podczas aplikacji całe paluchy świecą się niemiłosiernie i choć i tak trzeba je umyć, to po prostu nie rozumiem idei tego błyszczenia. Przynajmniej na razie :)
Na twarzy wygląda dość.. hmm.. ciekawie :) Taki leciutko brązowy całkiem spory glow z wyraźnymi świecącymi drobinkami. Efekt dość komiczny ...

Tyle na dzisiaj. O działaniu będę mogła się wypowiedzieć za jakiś czas. O ile NTBT miałam już okazję potestować jakiś czas i zaprzyjaźnić się z nim, o tyle Nocturn jest dla mnie całkowitą nowością i nie umiem go jeszcze ocenić.

poniedziałek, 28 września 2009

Zbiorowe zamowienia EDM II i EDM III

Dotarło do mnie dzisiaj kilka paczek - w tym zbiorowe zamówienie EDM II i EDM III oraz pędzelki z Coastal Scents.
Paczki z EDM pobiły rekord szybkości - dotarły w ciągu 4 dni roboczych od wysłania ich z Everyday Minerals.
Poniżej szybkie fotki - wszystkie zamówione rzeczy plus te, które należą do mnie.
Później oczywiście dokładniejsze zdjęcia oraz swatche (m.in porównanie prasowanego różu All Smiles z wersją proszkową).



i tylko moje zakupy :



EDIT:
Aktualizacja :) - opisy później ...
EDIT:
  • pierwsza fotka to porównanie prasowanej i sypkiej wersji różu All Smiles. Z pewnością nie jest to odcień dla bladolicych i lubiących delikatne odcienie różu. Obie wersje mają wyraźne brzoskwiniowo-pomarańczowo-terakotowe tony, ale prasowaniec jest zdecydowanie intensywniejszy i ciemniejszy. Nawet o miedziane refleksy zahacza. Nakłada się bez najmniejszych problemów, smug ani plam nie robi (ja użyłam do jego nałożenia skunksa z EDM). Wymaga sporej ostrożności i umiaru, gdyż naprawdę odrobina wystarczy, by uzyskać intensywny odcień, a nałożony z rozmachem daje piękny efekt cegiełkowych policzków :) Nie wiem jeszcze, czy nie poleci na wymiankowy, bo za tak wyraźnymi pomarańczami nie przepadam jednak...
  • drugie zdjęcie to Natural Reflection Summer Bronze Finishing Powder, czyli nic innego jak wykańczający puder bronzujący. Kupiłam go w dużym wymiarze, bo bardzo lubię ten odcień brązu, jaki daje, z tym, że niestety, muszę go mieszać z innym pudrem (a dokładniej robię mix Kaolin Powder Sunlight lub Fair plus wlaśnie NR SM), bo w czystej postaci jest dla mnie zdecydowanie zbyt ciemny.




  • Poniżej swatche dwóch zestawów - Try Me Free Peach Blush (czyli brzoskwiniowe róże) oraz trzy cienie dodawane gratis obecnie do zakupów powyzej 35$). Róże to Summer Stroll, All Smiles oraz Tea Time.
Cienie:
Driftwood - matowy jasny wielbłądzi beżo-brąz (jest taki odcień? tak mi się jednak kojarzy ten kolor:D)
Late Checkout - jasny odcień perłowego rózu
Cliche - jasny perłowy mocno szarawy beż z drobinkami






I cień z serii Everynight Minerals - Shady Violets plus porównanie słoiczków - mini, Everynight Minerals oraz sample.



Na koniec coś z serii Everyday Naturals czyli pomadka Sprinkler Slide
Totalny szok. Myślałam, że era takich pomadek odeszła bezpowrotnie. Testy tego czegoś to powrót do czasów dzieciństwa i podkradanych mamie pomadek z Celii, choć śmiem twierdzić, iż nawet tamte pomadki stały o klasę wyżej niż to, co proponuje nam EDM. Zapach, konsystencja, smak, wszystko przypomina tanie kioskowe sztyfty topornie nakładające się na usta i odrzucające chemicznym smakiem i zapachem. O gładkim rozprowadzeniu koloru w pośpiechu możemy zapomnieć. Owszem, gdy się uparłam, udało mi się uzyskać całkiem przyzwoite krycie i nawet delikatny blask, ale pytanie, czy mam ochotę się mordować dla efektu? Nie sądzę... Do tego podejrzewam, że to coś (nie mam odwagi nazwać tego ani balsamem ani pomadką) może wysuszać usta, bo po starciu jej, gdy tylko zobaczyłam, jak wygląda po półgodzinie noszenia, moje usta wołały o choć kroplę nawilżenia.

Dodatkowo irytujące jest to, że pomadka nie chowa się do końca (na fotce pokazana jest maksymalnie schowana) więc przy odrobinie nieuwagi i próbie schowania jej zbyt pospiesznego, okazuje się, że mamy wysmarowaną całą zatyczkę ...
Zdecydowane NIE dla tego produktu. Może inne odcienie spisują się lepiej, ale nie mam ochoty tego sprawdzać...

Pędzelki niebawem opiszę bardziej szczegółowo, ale na prośbę podaję link do pędzelka różowego (mały i przeznaczony generalnie do ust, ale bardzo fajnie się spisuje jako pędzel do dolnej powieki i do różnych bardziej precyzyjnych prac z cieniami). Jest dość sztywny i sprężysty i mimo raczej taniego wyglądu, to jest to całkiem przyzwoity pędzelek.
Można go kupić TU
Cena naprawdę śmieszna :)

piątek, 25 września 2009

OMG

O nie, znowu!
Aromaleigh ma świetną promocję na serię Pure Hue- słoiczki wypełnione 2 gramami proszku (czyli 2 razy tyle co sampel EDM) za jedyne 2,88$, a próbki z tej serii po 50 centów !
Większość odcieni można używać nie tylko na oczy, ale również na policzki, usta, brwi, do paznokci (przy kazdym odcieniu jest zaznaczone, jezeli nie nadaje się do zastosowań na usta, ale i tak chyba nikomu nie przyszłoby do głowy używać w tym celu np. zieleni :D )
Wrrrr...

Nie lubię już Aromaleighjelir (3 zamówienia do mnie lecą), a dają taką fajną promocję :(
Zwłaszcza, ze mój ulubiony cień pod łuk Vanilla z Silk Naturals właśnie się kończy i szukam czegoś pod łuk (choć pewnie i tak niebawem zamówię Vanillę, bo choć rozświetlaczy mam sporo, to ten jakoś przylgnął do mnie na amen)

EDIT:
robię mały dopisek, bo doczekałam się własnych cieni z Pure Hue i... kurczę, coś jest nie tak. Słoiczek wygląda dokładnie tak, jak sampel EDM. Po zważeniu proszku okazuje się, ze jest go dokładnie 1 gram, a nie 2 gramy. O co chodzi? Nie lubię takich akcji. Nie to, żebym była w stanie zużyć nawet ten 1 g, ale zastanawiam się, skąd takie rozbieżności.

dzisiejszy makijaż

Dawno nic nie wklejałam, więc dzisiaj mój makijaż :) Co prawda kiedyś napisałam, ze Angel's Trumpet w życiu nie odważę się użyć na całą powiekę, bo to nie mój kolor, ale kobieta zmienną jest i dzisiaj właśnie po niego sięgnęłam. Ludzie na ulicy nie pukali się znacząco w czoło na mój widok, a ja czułam się, o dziwo, w nim nie najgorzej, więc ...:)

Kosmetyki:
- podkład Aromaleigh 3Y Voile (jedna wartswa, bo na więcej mi czasu nie wystarczyło, a jak widać na fotkach, przydałoby się trochę większe krycie)
- róż Swimming Pool Everyday Minerals plus Earthen Glow Minerals Peaches&Cream (konturowanie)
- wykończenie Soft Fo
- cienie - Angel's Trumpet EDM, Wipping Willow EDM, Silver Spoon EDM, Chamomile EDM, Sparkle Beige EDM, Metalic Pixie Purple Mica Coastal Scents
- eyeliner niebieski My Secret
- tusz Oriflame



No i moja luźna interpretacja makijażu, który zaproponowała Aga - niestety, brak mi zdolności i kształtu oka by zrobić wierne odwzorowanie, stąd też wygląda to jak wygląda. Jestem pewna, iż dziewczyny, które podejmą się tego wyzwania zrobią to znacznie lepiej- mój wstawiam jako dodatek :) Sztuczne rzęsy niepomalowane :D
Cienie - Earthen Glow Minerals Princess Pink, Everyday Minerals - Smokey, Aromaleigh Fanclub, Aromaleigh Shadowoflove



poniedziałek, 21 września 2009

Nowości Coastal Scents

Mam mnóstwo nowych rzeczy do opisania i obfotografowania, ale niestety, nie mam obecnie na to czasu. Gdy tylko znajdę wolną chwilkę, pojawią się swatche Buff'd (dostałam paczuszkę z 10 próbkami kosmetyków), trochę nowych cieni, pudrów, róże. Recenzje produktów Silk Naturals i Earthen Glow Minerals również czekają na napisanie, ale to wszystko niebawem.

Skrzynkę na wizazu mam zawaloną wiadomościami, więc bardzo proszę o nieco cierpliwości, gdyż odpisanie na wszystko zajmie mi pewnie kilka dni, a obecnie czasu mam dość mało ...
Nowe makijaże na razie też się nie pojawią, bo maluję się w pośpiechu totalnym a i pomysłów na coś ciekawego chwilowo u mnie brak, dlatego też - choć bardzo mi miło czytać prośby o stepy - to na razie ich nie planuję (choć gdybym robiła jakiś, to wezmę pod uwagę prośby m.in o step do fioletowego makijażu oraz neutrala).

Dostałam newslettera od Coastal Scents (swoją drogą, bardzo mnie zaskoczyli ostatnio - w piątek składałam mini zamówienie na pędzelki i nie dość, że zapłaciłam ok. 2$ za wysyłkę, czyli taniej niż kupujac cokolwiek w Polsce, to jeszcze w sobotę dostałam informację, że paczka została wysłana - ogólnie bardzo, bardzo pozytywne zaskoczenie).
Pojawiły się nowe korektory i wyglądają dość ciekawie i przyznam, iż kusi mnie ich wypróbowanie. Cena jakoś specjalnie szalona nie jest (7,95$) za 4 odcienie mieszczące się w jednym pudełeczku.

Obecnie dostępne są 4 wersje kolorystyczne - Light Camo Quad, Medium Camo Quad, Dark Camo Quad i Color Corrector Quad.
Szczegóły można zobaczyć tutaj
Oprócz korektorów pojawiły się nowe odcienie smakowych błyszczyków, ale te mniej wzbudzają moje zainteresowanie.

czwartek, 17 września 2009

Everyday Minerals Light Olive Pressed vs Golden Light Pressed

Dziś na specjalne życzenie porównanie dwóch prasowańców i ich odpowiedników w formie proszkowej do dwóch innych odcieni - Buttered Tan oraz Truffle

Na Light Olive widać ślady używania, gdyż do chwili, gdy kupiłam Golden Light był to jeden z moich ulubionych podkładów. Ta nowa formuła prasowańców bardzo przypadła mi do gustu (w przeciwieństwie do starej, która robiła mi koszmarną maskę i efekt mączny) i kiedy rano się spieszę i nie mam czasu ani ochoty na zabawy z proszkami, wybieram własnie któryś z kompaktów.
Podkład nakładam na nawilzoną i przygotowaną primerem twarz za pomocą Long Handled Kabuki. Ani gąbeczka dołączona do podkładu ani Flat Top w tym przypadku u mnie się nie sprawdzają, gdyż mimo iż próbowałam różnych sposobów, za każdym razem wyglądałam jakbym miała tonę pudru na twarzy. Kilkoma kulistymi ruchami pędzla omiatam podkład LHK i nakładam na twarz- szybko i łatwo :) Nie daje matowego wykończenia, a jedynie delikany glow (co zresztą będzie widoczne na swatchach), ale mnie to akurat odpowiada. Pod koniec dnia muszę jedynie delikatnie przyłożyć bibułkę (dlaczego EDM je wycofało?) i dalej jest ok.
Krycie nieco mniejsze niż w przypadku formuły Intensive, ale jak dla mnie całkiem zadowalające.



Prasowane wersje (przynajmniej te dwie, które ja mam) są o kilka tonów ciemniejsze niż ich odpowiedniki proszkowe, ale u mnie na twarzy tej różnicy nie widać. Wtapiają się idealnie i choć obawiałam się, że Light Olive będzie za ciemny, to z powodzeniem nosiłam go w lato. Na jesienny okres jednak lepiej sprawdzi się Golden Light, gdyż jest jaśniejszy.

środa, 16 września 2009

Shady Stroll i Try Me Free Autumn

Dzisiaj paletka Everyday Minerals Shady Stroll oraz darmowe próbki, które były niedawno w Try Me Free - Autumn.

Na zdjęciu paletka bez pędzelka, bo się suszył w łazience i zapomniałam go przynieść :)
W skład paletki wchodzą cienie - Wood Sorrel, Queen Anne’s Lace, Weeping Willow i Sweet Woodruff.
Co do samej paletki, to mam bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony bardzo podoba mi się pomysł samej paletki, gdyż z założenia jest praktyczniejsza (kilka cieni w jednym zgrabnym pudełeczku z lusterkiem i zabezpieczone przed wysypaniem), ale z drugiej strony, praktyczna wcale w użyciu nie jest. Pomijam już fakt, iż cieni w pojemniczkach jest bardzo malutko (za tą cenę jednak jestem skłonna przymknąć na to oko). Ale coś, czego nie mogę znieść, to fakt, iż otworki w tych pudełeczkach są tak niewielkie, iż jedyny pędzelek, jaki do nich wchodzi, to ten dołączony do paletki. A nie wyobrażam sobie nałożenia nim cienia na całą powiekę. Operacja wydobywania cienia z paletki wąskim pędzelkiem i nanoszenie na powiekę, po czym rozcieranie go czymś innym, to coś, na co nie mam ani czasu ani ochoty.
W przypadku malowania dolnej powieki - pędzelek z zestawu sprawdza się jak najbardziej. W każdym innym - już gorzej.
Jeżeli chodzi o kolory - zestaw nie zrobił na mnie specjalnie dobrego wrażenia. Barwy rozmyte (ale to cecha większości cieni Everyday Minerals i dla niektórych z pewnością zaleta), jakieś takie bezpłciowe, z napigmentowaniem lekko na bakier, przy rozcieraniu nieźle trzeba się napracować, by nie zgubić całkiem koloru i nie zrobić sobie szaroburej plamy na powiece.


Queen Ann's Lace
-
jasno perłowy szampański beż wg opisu. W praktyce? Mniej więcej tak samo :D Dość sympatyczny do rozświetlania łuku brwiowego i wewnętrznych kącików. Nie wiem, co z nim nie tak, że nie robi na mnie wrażenia :)





Wood Sorrel
-
rozmyty odcień gołębiej szarości (z wyraźnymi błękitno-stalowymi tonami). Delikatnie perłowy




Weeping Willow - wg opisu - głęboki odcień granatu z lekkimi szarymi i fioletowymi akcentami. Ha, o ile na szare tony jestem w stanie się zgodzić, to fioletu nie widzę ani kapki i już. Dopiero na zdjęciach w ciepłym oświetleniu wychodzi delikatnie fioletowe zabarwienie. Wg mojego skromnego zdania - ciemny jeansowy granat, lekko sprany i zszarzały.



Sweet Woodruff - prawie całkiem matowy odcień stalowej czerni. Niezbyt intensywny, ale całkiem przyzwoity, jeżeli oczekujemy czerni, ale nie głębokiej, tylko takiej nieco rozmytej, do makijażu typu smokey w sam raz :)


Zdjęcia są robione w pochmurny dzień, bez słońca (stąd kolory dość chłodne i do tego wychwycone za bardzo niebieskawe tony w Wood Sorrel - on jest bardziej szarawy)

JAK TAK PATRZĘ NA TE SWATCHE TO JEST TO WYJĄTKOWO BRZYDKA KOLEKCJA CIENI - bardzo nieatrakcyjne zestawienie jelir
o żadnym z tych cieni nie można powiedzieć, ze jest specjalnie paskudny sam w sobie, ale w zestawieniu razem wyglądają zdecydowanie nieciekawie :)
Na zdjęciach jest błędnie podpisany Sweet Woodruff oraz Weeping Willow, ale nie chce mi się już tego zmieniać :)



No i na koniec zestaw cieni Try Me Free Autumn
W skład zestawu wchodziły : Chamomile, Bundled Up, Hot Chocolate
Jedynie Bundled Up wcześniej nie miałam (dwa pozostałe są już opisane i obfotografowane na blogu). To najbanalniejszy z możliwych odcieni, czyli biały. Po prostu biały. Nic dodać, nic ująć. Żadnych podtonów, niespodzianek w postaci iskierek, drobinek, perłowości... Nic, czysta biel. Jeżeli chodzi o napigmentowanie, to tragedii nie ma, jest w miarę przyzwoicie.



Paczuchy :)

Wczoraj dostałam przesyłkę od Fergusonka, o której już pisałam. W niej kilka fajnych rzeczy, ktorych swatche i opisy oczywiście niebawem się pojawią (m.in. Favorite Hoodie Blush oraz Diary Eyeshadow). Oprócz tego świetne oryginalne kolczyki, które z pewnością zwracają na siebie uwagę (tylko pytanie, czy ja jestem dość odważna, by tak rzucać się w oczy? :D)
Fotka z kolczykiem na uchu ucięta, bo bez makijażu jestem :D (tu widać tą różnicę, o której kiedyś pisałam- między odcieniem, jaki ma moja szyja, a tym, jaki mam na twarzy)
Madziu - dziękuję Ci raz jeszcze
EDIT:
makijaż niezbyt udany, dlatego nie pokazuję go do oceny, a jedynie do zaprezentowania kolczyków :)



Dzisiejsza paczuszka to wymianka z Wiedźmą :) Gdyby był organizowany konkurs na najsympatyczniej zapakowane próbeczki, to Sylwia ma gwarantowaną I nagrodę :D
Rozbroił mnie sposób, w jaki to wszystko siedziało w kopercie - urocze karteczki z notatkami, estetycznie popakowane.. Rewelacja :) I do tego tyle nowych cudeniek do opisania... Niebawem oczywiście swatche i opisy :)
Sylwia - dziękuję ogromnie


Kilka recenzji...

Przy okazji zakupów mineralnych często dorzucam do koszyka produkty do pielęgnacji, bo wciąż jestem na etapie poszukiwania idealnego zestawu dla siebie. Naturalna pielęgnacja z Polskich sklepów (Biochemia Urody, Mazidła, Naturalne Piękno, ZSK) przez dłuższy czas była moim numerem jeden, ale mam wrażenie, że moja cera się nimi już znudziła i stąd poszukiwania nowości.
Przyszedł czas na zrecenzowanie produktów, jakie ostatnio zakupiłam. Jeden z nich to mój zdecydowany faworyt i dla niego właśnie niebawem będę składać zamówienie.

Dla wyjaśnienia dodam, iż mam cerę mieszaną, odwodnioną, z tendencją do błyszczenia się i ogromnie podatną na zapychanie (zapycha mnie to, co większości nie wyrządza żadnych szkód i to, co niestety, jest dodawane do znacznej części kosmetyków, czyli glikole i gliceryna).

- Silk Naturals - Hemp Moisturizer - cena 7.99$ za pełnowymiarowe opakowanie, 0.75$ za próbkę. Z olejem konopnym moja cera współpracuje przyzwoicie (a to już sporo), ale testowane do tej pory nie rzuciły mnie jakoś na kolana i nie zagosciły w mojej lodówce na dłużej. Przy okazji zakupów w SN dorzuciłam do koszyka próbkę tego właśnie nawilżacza na bazie oleju konopnego. Buteleczka nieco większa niż ZitZap z EGM wystarczyła na kilka dni solidnych testów. Bardzo lubię te miękkie buteleczki z SN, bo dzięki temu nie muszę się mordować z wydobyciem kosmetyku do ostatniej kropli :) I wiem już, że chcę go więcej. Nawilżacz ma postać lekkiej żelowatej emulsji o przezroczysto- kremowej barwie. Zapach ledwo wyczuwalny, kompletnie znika po nałożeniu. To, co mnie w nim urzekło od razu, to fakt, że wchłania się błyskawicznie, nie pozostawiając ani tłustej warstwy (która mi przeszkadzała w oleju konopnym np. z ZSK), ani uczucia lepkości. Cera nawilżona, gładka, miękka. Praktycznie po 2-3 minutach mogę nakładać już podkład mineralny.
Najważniejsze jednak jest dla mnie to, że jest to olej przeznaczony dla cer problemowych, trudnych w pielęgnacji, zanieczyszczonych, z trądzikiem i wypryskami. I nie zapycha mnie ani trochę. To jest to, czego obawiałam się najbardziej. Na szczęście testy HM wypadły pozytywnie, więc zdecydowanie pokuszę się o większą buteleczkę (dostępna jest w pojemności 30 ml - z pompką)

- Silk Naturals Raspberry Moisturizer - nawilżacz na bazie oleju malinowego. Cena 8,99$ za 30 ml buteleczkę z pompką. Mimo, iż to przyzwoity produkt, to z jakiegoś powodu nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Niby spisuje się tak, jak powinien - nawilża, pozostawia miękką, wygładzoną twarz, ale na mojej skórze wchłania się znacznie wolniej niż Hemp i chyba z tego powodu nie zdecyduję się na zakup. Stosowałam go jedynie na noc i rano skóra rzeczywiście była w niezłym stanie, ale na noc mam już kilka swoich faworytów i na ten produkt po prostu brakuje mi miejsca w mojej pielęgnacji :) Delikatnie wyczuwalny zapach (oczywiście jak wszystkie oleje z pestek malin nie pachnie malinowo, tylko lekko trawiasto), który trwa nieco dłużej niż w przypadku konopnego.



Silk Naturals Microdermabrasion Cream - cena 9,95$ za duże opakowanie (na stronie nie jest podana jego wielkość, a jedynie adnotacja - gdy otrzymasz pojemniczek, wydawać się będzie, że jest on malutki, ale spróbuj, by przekonać się, jak niewielka ilość potrzebna jest, by działać).
Zakupiłam próbkę i do tej pory go nie zużyłam. W zakręcanym słoiczku 5 ml znajduje się mnóstwo kremu, a że jest on naprawdę wydajny, to ta próbka wystarczy mi jeszcze na kilka razy.
Wygląda jak po prostu biały gęsty (nieco pastowaty) krem i gołym okiem nie widać żadnych drobinek. Podczas nakładania zresztą też nie. Dopiero, kiedy zaczynamy masować twarz, czujemy delikatne (choć w przypadku bardzo wrażliwej skóry z pewnością wcale nie takie delikatne) ukłucia igiełkowe, charakterystyczne dla wszystkich mikrodermabrazyjnych kosmetyków. Masowanie przez pół minuty w zupełności wystarczy, by pobudzić krążenie, delikatnie złuszczyć naskórek i pozostawić bardzo fajne uczucie gładkiej i wypolerowanej twarzy:) Po spłukaniu oprócz oczyszczenia, cera jest dodatkowo leciutko nawilżona.
Efekt baardzo lubię, ale podejrzewam go o zapychanie (ma niestety w składzie masło avocado). Spróbuję podejść do niego jeszcze kilka razy, żeby się upewnić, bo szkoda mi skreślić go z listy zakupowej:)
dopisano 23 września o 22:05
tak, niestety, kremowa wersja mikrodermabrazji mnie zapycha ewidentnie. Drugie podejście do niej i znowu niespodzianki na twarzy. Z żalem muszę się z nią pożegnać i skreślić z listy przyszłych zakupów. Szkoda, naprawdę szkoda :(

Silk Naturals Microdermabrasion Gel - cena 8,95$ za 60 ml słoiczek.
Lżejsza i letnia wersja mikrodermabrazji. W przezroczystym żelu zatopionych jest mnóstwo piaskowych drobinek, wyraźnie widocznych gołym okiem. Jest ich znacznie więcej niż w kremowej wersji, ale mam wrażenie, że nie działa tak fajnie jak jego solidniejszy brat. Spłukuje się znacznie lepiej i nie pozostawia takiego uczucia nawilżenia jak krem, a przy tym efekt jest bardziej peelingowy niż mikrodermabrazyjny:)
Na plus fakt, że ten z pewnością mnie nie zapycha, ale z kolei nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak MC.




wtorek, 15 września 2009

New Car Smell vs Sand Cherry

Dzisiaj na forum toczyła się krótka dyskusja nad podobieństwem nowego różu Everyday Minerals - Sand Cherry do dwóch innych odcieni - New Car Smell i Summer Stroll. Niestety, Summer Stroll nie posiadam (muszę w końcu uzupełnić te kilka brakujących odcieni :D), natomiast New Car Smell przyleciał własnie dzisiaj od Fergusonka (razem z przepięknymi kolczykami)
Wklejam w takim razie fotki porównawcze obu.



Na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie. Można dopatrzyć się jedynie subtelnych różnic w odcieniu drobinek. Cała prawda o nich wychodzi jednak dopiero po nałożeniu na skórę. I tu już wyraźnie widać, że Sand Cherry jest bardziej złotą pomarańczą z uroczym złotawym blaskiem drobinek, natomiast w New Car Smell można się doszukać czerwonawych tonów (takich cegiełkowych właśnie) i drobinki zdecydowanie srebrne.
Oba są ciekawe choć NCS jest chyba bardziej uniwersalny

Dotarło też do mnie zamówienie próbkowe (cienie Hot Chocolate, Chamomile i Bundled Up), które już dawno spisałam na straty