niedziela, 31 stycznia 2010

Pielęgnacja, trochę recenzji...

W związku z tym, że dostaję masę pytań odnośnie mojej pielęgnacji i tego, czego używam na co dzień, postanowiłam naskrobać posta opisującego moje TOP10 produktów, których używam.

Demakijaż
  • 1. Od wielu miesięcy Nr 1 niezmiennie - mydło Rhassoul z Earthen Glow Minerals. Spełnia moje wszystkie wymagania odnośnie produktu oczyszczającego skórę i zmywającego makijaż. Doskonale sobie radzi nie tylko z podkładem, pudrem i cieniami, ale również zmywa tusz (co prawda nie używam wodoodpornych, więc nie wiem, jak tu sobie dałoby radę, ale ja nie miałam z nim problemów).
Mnie nie wysusza, ale osoby z bardzo suchą skórą i skłonnościami do przesuszeń (zwłaszcza w sezonie grzewczym) powinny chyba uważać, bo jednak nie jest to mydło do suchej skóry. Osobom z problemami trądzikowymi i skórnymi - zdecydowanie polecam.


  • 2. Niestety, z racji tego,że Rhassoul często bywa niedostępne, a moje dwie kostki rozeszły się jakoś dziwnie szybko, musiałam poszukać czegoś innego. Ale dzięki temu odkryłam niepozornie wyglądające mydełko Rice& Sushi, ktore dostałam od EGM zamiast zamawianego Sushi Soap. I bardzo się z tego cieszę. Kosteczka niewielka, jedno z mniejszych mydełek EGM, ale równie skuteczna w działaniu jak Rhassoul. Ostatnio zauważyłam, że wprowadzili większą kostkę, co prawda droższą, ale ja już się na nią skusiłam i teraz z niecierpliwością czekam na jej przybycie. Co do samego mydełka. Pieni się dość dobrze, kremową pianką, zmywa makijaż, a dzięki drobnym kawałkom zatopionym w kostce, dodatkowo lekko peelinguje. Co prawda te kawałeczki to takie całkiem solidne (nie wiem, kurka wodna, to ten ryż taki ledwo zmielony tam wpakowali?), ale zdarzają się i drobniejsze, które fajnie leciutko ścierają. Mnie również nie wysusza, pozostawia skórę baaardzo gładką, miękką, a po kilku tygodniach używania stwierdzam, że również w lepszym stanie. Pachnie .. dziwnie. Nie jestem w stanie określić, czy mi się ten zapach podoba, czy też nie. To znaczy, pamiętam, że kilka tygodni temu mnie dość drażnił chyba, ale albo się przyzwyczaiłam już, albo mi się powonienie zmieniło. W każdym bądź razie zapach lekko kremowy, słodkawy, lekko miodowych nut nawet tam się doszukałam wsadzając nos do torebki z mydełkiem..Śmierdzielem wyjątkowym bym go na pewno nie nazwała, ale wiadomo, ze zapach to subiektywna sprawa. Dość szybko w moim przypadku radzi sobie z problemami skórnymi i naprawdę zastanawiam się nad umieszczeniem jej na pozycji numer 1 :)
Do mycia odkrajam cieniutki plasterek, naprawdę cienki, gdyż zauważyłam, że po 2-3 użyciach odkrojony kawałek mydełka potrafi "stwardnieć" i znacznie ciężej się rozprowadza na twarzy i ciężko uzyskać myjącą piankę, a szorowanie nim skóry nie należy do przyjemności.
Mydło przeznaczone jest do cery tłustej, trądzikowej.
Pierwsze zdjęcie zapożyczone (za zgodą oczywiście) ze strony EGM  - tak wygląda nowa, większa kostka Sushi Rice.


Tonizowanie
  • 3. Hydrolaty - oczarowy, z głogu, czasem lipowy. W sumie te trzy na stałe wpisałam do swojej pielęgnacji, mimo przetestowania sporej ilości. Zapachu hydrolatu z kocanki znieść nie mogę (a jako iż nie muszę, to nie mam zamiaru się męczyć), hydrolat cytrynowy nieco wysuszał mi skórę, migdałowy nie robił nic, podobnie jak z kiwi, rumiankowy czy lawendowy (ten w dodatku okropnie drażnił mój zmysł zapachowy :) ), natomiast hydrolat z róży to coś, co omijam szerokim, bardzo szerokim łukiem. Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się mieć tak podrażnionej skóry, jak właśnie po nim. Po jednym użyciu - piekąca, zaczerwieniona i mega podrażniona skóra. Przekonałam się (dość boleśnie), że różę w postaci hydrolatu muszę omijać z daleka.

Nawilżanie i kosmetyki pod makijaż lub na noc

  • 4. Kwas hialuronowy. Absolutny niezbędnik. Gdy zaczyna brakować go w mojej lodówce, czuję się wręcz źle. Dodaję go niemalże do każdego kosmetyku, jaki kładę na twarz. 
  • 5. Olej Emu z Lure Beauty. Jeden z nielicznych olejów emu (a testowałam kilka), który nie tylko jest bezzapachowy, ale i rzeczywiście nawilża mi skórę, nie powodując przy tym wysypu niespodzianek. Tu muszę dopisać - zakupiłam większe opakowanie Emu i niestety, jestem zdecydowanie na "nie" dla wersji 2oz. To kompletnie inny produkt niż testowałam w próbkach. Nie jestem w stanie go używać, ale o tym - niebawem:)
  • 6. Serum Lemon. Stosuję go co 3-4 dni oczywiście mieszając z kwasem hialuronowym. Przy częstszym stosowaniu mam wrażenie, że działa u mnie nieco gorzej. Używam zarówno wersji z BU (jeden z nielicznych produktów, jakie mi odpowiadają z tego sklepu), jak i w wersji samorobionej (KKZJ - :*). Oba warianty spisują się doskonale.
  • 7. Monistat. Bardzo długo podchodziłam do decyzji o rozpoczęciu przygody z Monistatem. Jako iż zapycha mnie naprawdę wiele rzeczy i większość testowanych produktów ląduje w koszu lub w inne ręce, to zastanawiałam się, czy w ogóle spróbować jednej z najsławniejszych baz pod makijaż na YT :) W składzie - silikony, czyli potencjalne zapychacze. Jednak okazało się, że moje obawy były całkowicie niepotrzebne, gdyż obecnie nie wyobrażam sobie makijażu mineralnego bez tego żelu.
Monistat Chafing Relief Powder Gel nie do końca jest typową bazą. To kosmetyk apteczny służący głównie do ... łagodzenia podrażnień po goleniu :) Cóż. W tej roli go nie używałam, ale za to jako baza pod makijaż - dla mnie rewelacyjny.
W tubce o pojemności ok. 45 ml znajduje się przezroczysty, dość gęsty żel, który po rozprowadzeniu tworzy aksamitną, przyjemnie gładką warstwę. Mam wrażenie, że podkład na nim zdecydowanie lepiej leży, łatwiej się nakłada, a także (przynajmniej w moim przypadku) dłużej pozostaje matowy i na swoim miejscu.

 

Ma tylko jedną wadę - jest trudno dostępny dla klientek z Polski. Właściwie mamy dwie opcje - albo zakup na Amazon z koszmarnie drogą wysyłką, albo zakup na ebayu. Sam produkt drogi nie jest - od 6 do 10$ za tubkę (lub taniej w trójpaku). Moja tubka jak widać nieco na wykończeniu, więc już zaczynam rozglądać się za następną..
Jakiś czas temu próbowałam zmieszać go z mineralnym podkładem... Ot, tak, w ramach eksperymentowania. Efekt - całkiem przyzwoity, aczkolwiek nie powalający. Po zmieszaniu otrzymałam dość gładko rozprowadzającą się pastę, ładnie i równomiernie pokrywającą twarz satynową warstewką, ale w kilku miejscach miałam problem z wałkowaniem się podkładu. A bawić dalej mi się nie chciało :) 
Monistat zmieszany z podkładem Everyday Minerals :


Jutro pouzupełniam opisy, zdjęcia i dalszą część posta, bo dzisiaj muszę w końcu do pracy usiąść :D

piątek, 29 stycznia 2010

Były podkłady, czas na korektory EDM :)

Po zestawieniu wszystkich podkładów Everyday Minerals, przyszedł czas na korektory.
Dzisiaj tylko ogólne zestawienia bazujące na zdjęciach i opisach ze strony EDM, jutro więcej fotek i swatchy.
Mam nadzieję, że to ułatwi wybór i odnalezienie odpowiedniego korektora dla siebie..
(Róże, pudry i cienie - wciąż w przygotowaniu ;) )

Więcej o korektorach i ich zastosowaniu - TUTAJ

i zdjęcie w świetle dziennym, ale z użyciem lampy:

Fair to Light 
czyli dla jasnych i bardzo jasnych karnacji. Tu znajdują się :
Pick me Up Ivory Concealer, Aussie Perk Me Up Concealer, Multi-Tasking Concealer, Intensive Fair Concealer.



Light To Medium 
czyli dla jasnych i średnich karnacji. Tu znajdują się :
Abbott's Perk Me Up Concealer, Intensive Medium Concealer, Multi-Intensive Concealer/Eye Primer


Medium to dark

czyli dla średnich karnacji i ciemnych karnacji. Tu znajdują się :
Intensive Tan Concealer oraz Pick Me Up Bisque Concealer


Color Correctors
 czyli kolorowe korektory do zadań specjalnych. Tu znajdują się :
Lavender Color Corrector, Mint Color Corrector, Pick Me Up Pink Concealer, Sunlight Color Corrector, Bisque Color Corrector.

 


Dodatkowe swatche :

Swatche zrobione w świetle dziennym z użyciem lampy:



Everyday Minerals - Bollywood Collection i inne...

Kilka dni temu pisałam na wizażowym wątku, że nie posiadam kolekcji Bollywood i nie zamierzam na razie mieć.
Cóż.. Już mam :)
Co prawda na razie bez różu Bollywood, który do mnie leci w dużym opakowaniu, ale póki co mogę podzielić się fotkami cieni wchodzących w skład tej kolekcji.

Górny rząd od lewej : Taj Mahal, Monsoon, Curry (Bollywood Collection)
Dolny rząd od lewej: 3- Day Weekend (wycofany już cień), Rock Anthem (gratisowy, dorzucany do zakupów obecnie)

Zdjęcie robione w pochmurny dzień, w chłodnym świetle, kolory odrobinkę zbyt zimne i przyszarzałe...

Taj Mahal - wg opisu neutralny odcień w kolorze szampana.. Dla mnie jest to piękny bladoróżowy odcień z leciutkimi brzoskwiniowymi tonami w pudełeczku, z mnóstwem migocących złoto-srebrno-różowawych iskierek. Po nałożeniu różowe tony u mnie giną i rzeczywiście staje się bardziej neutralnym odcieniem wpadającym nawet w kość słoniową, ecru z nutą różu...Piękny zarówno na całą powiekę jak i do rozświetlania łuku brwiowego lub wewnętrznego kącika

Monsoon-  ciemna matowa śliwka.. O ile w opakowaniu widoczne są malutkie drobinki (co mnie zdziwiło), to po nałożeniu praktycznie w ogóle ich nie widać i cień jest matowy...Lekko przykurzony, nieco wyblakły.. Na pewno nie jest to intensywna śliwka. Ale nałożony dzisiaj razem z Taj Mahalem wyglądał naprawdę sympatycznie.

Curry- ten kolor najmniej przypadł mi do gustu z całej kolekcji. Zdarza mi się używać pomarańczowawych odcieni, nawet całkiem często, ale mam już ich tyle, że kolejny chyba mi niepotrzebny. Żywy ciemnopomarańczowy odcień, który przy odpowiednim kącie padania światła mieni się odrobinką różu...Nie twierdzę, że jest brzydki. Po prostu mam zapas pomarańczy w różnym wydaniu na dłuższy czas ;)



Swatche w świetle dziennym bez użycia lampy:



Cień Rock Anthem 
Przyznam szczerze, że nie byłam do tego odcienia przekonana, gdy się pojawił w EDM. Wydawał mi się zbyt żywą fuksją, której nigdy nie użyję. Jednak okazało się, że owszem, jest to fuksja, ale wpadająca w śliwkowo- fioletowe 
tony. Ciekawy odcień..


Cień 3-Day Weekend. Obecnie już niedostępny, ale pojawił się niedawno w jakimś Reissue Party, więc być może jeszcze kiedyś będzie możliwość zakupienia go w EDM. W każdym bądź razie - mam, to wklejam :)
Co prawda nie przypadł mi specjalnie do gustu, ale ja po prostu nie przepadam za pomarańczowo- miedzianymi odcieniami, a on taki właśnie jest. Złoto-pomarańczowa mieszanka z wyraźnymi miedzianymi tonami.