poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Kody, promocje, nowości

O nie, dlaczego oni to robią?
- 20% zniżki na Aromaleigh do 6 września. Kod virgo20...
i jak tu być silnym? :) siul
__________________________________________


SAVE 20% OFF with virgo20 coupon code!

This code is good now through 11:59 PM September 6th

Enter code virgo20 at checkout to save 20% OFF your entire order!

**Any special offers or incentives advertised in this issue of AromaleighNews are applicable only to new orders-- not to previously placed, shipped or received orders.

__________________________________________

Do tego Everyday Minerals ma nowe cieniowe Try Me w niebieskościach i neutralach...
Całe szczęscie, że nowy kit Go Naturally Neutral Kit za 10$ mnie nie kusi.. Nie mam tylko Boardwalk, więc dla niego samego kita na pewno zamawiać nie będę. Przynajmniej tyle dobrego :)

Nowości w Everyday Minerals:
Od lewej :
Try Me! Blues for Eyes
(Baby Sitter, Beach Towel, Carpool) - darmowy (płatna jedynie wysyłka 3,53$)
Go Naturally Neutral Kit (Boardwalk, Hot Chocolate, In The Garden, On The Phone, Rare Silk) - 10$;
Try Me! Peach Nautrals
(Ginger Peach, Good China, Bird House) - darmowy (płatna jedynie wysyłka 3,53$)



(zdjęcia pochodzą ze strony EDM)
__________________________________________

a żeby było jeszcze śmieszniej, to oczywiście Earthen Glow Minerals też zrobiło promocję -20% na wszystko z kodem Platinum Collection
I do tego te nowe kremowe eyelinery - jeżeli odcień MOUNT MERAPI wygląda tak jak na fotce (choć w przypadku EGM śmiem w to wątpić), to ląduje na mojej liście zakupowej :)
Na razie zapowiadają rownież pojawienie się m.in.
  • "Cover Glow" Cover Me Foundation with added Glow (czyli krycie formuły Cover me z dodanym blaskiem - to mnie na pewno zainteresuje, bo choć formułę CM lubię, to brakuje mi w niej właśnie takiego nie matowego wykończenia.
  • "Satin Finish" Heavy Coverage Foundation (czyli wyjątkowo mocno kryjący podkład. Ciekawe, jak to "heavy coverage" będzie się miało do braku maski.
  • Anti Dark Circle & Anti Bags Eye Gel (żel pod oczy na cienie i poduchy pod nimi - chętnie wypróbuję :) )
  • Anti Wrinkle Eye Cream (przeciwzmarszczkowy krem pod oczy - jak wyżej, choć oczywiście najpierw sprawdzimy skład :) )
  • Natural Volumizing and Lengthening Mascara (tusz do rzęs pogrubiający i wydłużający z naturalnym wyglądem - volumizing oraz lengthening jak najbardziej, tylko zastanawiam się, jak bardzo "natural" to będzie, bo ja zwolenniczką bardziej "dramatic" jestem :) )
  • Perfect Smooth Finish Cream Facial Primer (kremowy primer do twarzy nadający idealnie gładkie wykończenie - bardzo chętnie, tylko skład najpierw poproszę)
  • Light Moisturizer Oily Skin Liquid Oil Cleanser (nawilzający olejek do demakijażu dla cery tłustej - jak wyżej)
z długiej listy tego, co ma się pojawić wybrałam tylko to, czym mogę być zainteresowana

czwartek, 27 sierpnia 2009

moje makijaze

Zestaw moich makijaży wykonanych głownie kosmetykami mineralnymi - filmik własciwie z okazji testowania nowego programu do tworzenia filmików (Tylkokasiaa - dziękuję za wszelkie podpowiedzi :*)


środa, 26 sierpnia 2009

Jasne odcienie Everyday Minerals

Zrobiłam fotkę porównawczą na wizaż dla Nekkida z Silk Naturals oraz Good China z Everyday Minerals. Dorzuciłam jeszcze dla porównania kilka jaśniejszych odcieni EDM.
Moim faworytem w tym zestawieniu jest Hot Chocolate, który mi się już kończy (na szczęscie leci następny do mnie) - co z tego, ze Hot Chocolate jest u mnie praktycznie niewidoczny? Ale tak pięknie połyskuje i w te dni, kiedy nie mam ochoty na mocny makijaż, sięgam najczęsciej właśnie po niego.
Podobne zadanie spełnia u mnie Nekkid z Silk Naturals, choć ten jest już bardziej widoczny. Ale pięknie wygląda na oku.

Scented Candles - odcień jasnego złota z lekko brzoskwiniowymi tonami
Sunset Voyage - wyraźna brzoskwinia ze złotym połyskiem
Hot chocolate - odcień ciemnego beżu ze sporą domieszką brzoskwiniowych tonów i mnóstwem srebrnych drobinek.
Śliczny odcień do dziennego makijażu - bardzo fajnie wygląda połączony z Nekkid z Silk Naturals -Nekkid na całą powiekę, w wewnętrznym kąciku i pod łukiem Hot Chocolate.
Spin Cycle - ta sama tonacja co Good China, ale Spin Cycle jest bardziej różowawy.
Good China - jasny błyszczący beż z brzoskwinią z domieszką różu. Początkowo różowych tonów nie widać dokładnie, ale po jakimś czasie zmienia się i jest znacznie bardziej różowawy niż brzoskwiniowo- beżowy.
Jane Eyre - przybrudzony cielisty beż z lekko perłowym wykończeniem
Pots and Pans - jasny róż z rozświetlającymi drobinkami
Parasail - matowy odcień jasnego różu, jaśniejszy niż Pots and Pans

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Wymianki

Dziewczyny, część z Was z powodu mojego zniknięcia na jakiś czas nie dostała jeszcze ode mnie wymiankowych paczuszek. Niestety, skrzynka wizażowa mnie nie lubi i pogubiłam (czyt. pokasowałam przez przypadek) wiadomości, w których były adresy i listy tego, na co się wymieniamy.
Bardzo proszę o PW te osoby z dokładnymi informacjami - co, komu i w jakich ilościach (oraz czy były jakieś dodatkowe ustalenia)
I przepraszam, ze trwało to trochę dłużej niż miało trwać i równocześnie dziękuję raz jeszcze za wyrozumiałość

cienie Aromaleigh

tak jak pisałam wcześniej, dostałam paczuszkę od Aromaleigh, a w niej mnóstwo przepięknych cieni. Wiecie, że nie przepadam za spokojnymi, stonowanymi kolorami - im bardziej szalone, tym lepiej. Aromaleigh pod tym względem mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Kilka perełek znalazłam i 2 odcienie zamierzam nabyć w większym wymiarze..

Próbki poprzesypywałam do słoiczków. Ilość cieni jest bardzo różna - kilka z nich wypełniło pojemniczki prawie do połowy, inne ledwo pokrywają dno. No i na fotce cienie już po kilku dniach testów, więc też spore ubytki w nich są.

Zdjęcie grupowe w naturalnym oświetleniu bez lampy:



z lampą:




O samych cieniach - ich jakość jest przyzwoita, ale nie powalająca moim zdaniem. Całkiem niezłe, ale różnią się jakością w zależności od odcienia. Te z iskierkami są przepiękne, ale niestety, drobinki wyjątkowo łatwo spadaja i nie chcą się dobrze trzymać. Bez dobrej i lekko wilgotnej i klejącej bazy pod cienie się nie obejdzie. Ale za to efekt, jaki dają na oku wart jest starań, bo wyglądają bajecznie. Te z drobinakami rozprowadzają się.. powiedzmy, że średnio, ale do pozostałych zastrzeżeń nie mam.
Trwałość na bazie - bez zarzutu. Bez bazy- nie mam pojęcia, bo nigdy nie używam cieni bez bazy :)


Swatche w naturalnym oświetleniu z lampą:


Swatche w naturalnym oświetleniu bez lampy:



Swatche każdego odcienia pojawią się jeszcze dzisiaj.

Na początek mój zdecydowany faworyt, czyli
Aromaleigh - Torment (Elemental Lustre Eyeshadow)
Przepiękny odcień ciemnego burgundu złamany miedzianymi tonami. Zachwycający, choć ciężko go przemycić do makijażu dziennego. Rozprowadza się bardzo miękko, gładko, nic się nie osypuje, doskonale się rozciera i miesza.
Torment na moim oku (makijaż inspirowany nowym pomysłem mojego guru makijażowego- Padmity)


Aromaleigh - Fume
(Elemental Lustre Eyeshadow)
klasyczne srebro w czystej postaci. Bez domieszek żadnych tonów. Błyszczące srebro. Nic więcej.

Aromaleigh - Dragonfly (Opulent Lustre Eyeshadow)
przepiękny odcień chłodnego rozbielonego turkusu. Bardzo błyszczący.
użyłam go też w tym makijażu



Aromaleigh - Tamarind (Opulent Lustre Eyeshadow)
Odcień pastelowego fiołka z metalicznym blaskiem. Przyznam szczerze, że średnio przypadł mi do gustu. Jakiś taki nijaki


Aromaleigh - Tapestry
(Opulent Lustre Eyeshadow)
Opisywany jako bogata, mroźna czerń z niesamowitą głębią koloru i pigmentu. No to ja dostałam najwyraźniej nie ten cień. Czerń - owszem, mroźna - też. Ale ani bogata, ani głęboka. Raczej taka przyszarzała, brunatna nawet. Jestem na nie, jeżeli mam ten odcień rozpatrywać pod względem czarnej czerni. W innym przypadku - może być, aczkolwiek na kolana nie rzuca.



Aromaleigh - Darcelle (Bete Noire
Eyeshadow)


Aromaleigh - Divine Intervention (Gothic Lolita Eye Collection
)


Aromaleigh - Bodyelectric (Rock!Eyes)
jedno z największych rozczarowań. W pudełeczku przepiękny odcień żywego niebieskiego odcienia wpadającego wyraźnie w fiołkowe tony, a po roztarciu jedynie mgiełka koloru i mnóstwo srebrnych drobinek. Co prawda zalecają używanie do niego czarnej bazy, ale próbowałam i nadal nie potrafię powiedzieć o nim niczego dobrego poza odcieniem samym w sobie. Na czarnej bazie to już nie jest niebieski odcień, a błyszczące lila bez większego uroku.
-


Aromaleigh - Morbid Curiosity (Gothic Lolita Collection)
Może i jest ciekawy, może i jest nawet ładny, ale ja mam wyjątkową awersję do takich szaro-burych odcieni, a ten właśnie taki trochę jest. Śliwka, jagody, ale tak wyprane i rozmyte, w takiej ilości przykurzonego fioletu, że mówię temu odcieniowi zdecydowane "NIE". I jeszcze te srebrno-zielonkawe drobinki... Sorry, ale nie potrafię go docenić.


Aromaleigh - Stillinhollywood(Rock!Eyes)
jeden z moich faworytów. Piękny odcień purpurowego fioletu z ametystem plus złote drobinki. Naprawdę cudny :D Tylko te drobinki.. Dlaczego one nie chcą trzymać się tam, gdzie powinny? Muszę nad nim popracować, bo zamierzam zakupić większe pudełeczko :)


Aromaleigh - Underworld (Elemental Lustre Eyeshadow Collection)

bardzo dziwny odcień. Jeden z tych, których doceniam oryginalność i piękno, ale nie pałam do nich specjalną miłością. Indygo, ciemny purpurowy fiolet, szarość a to wszystko na miedzianej bazie, której nie widać zbyt mocno w pudełeczku, ale za to wyłazi po roztarciu.

Aromaleigh - Colette (Bete Noire Eyeshadow)
ciemny niebieski odcień, nieco indygo, fioletu, purpury. Dużo sympatyczniejszy niż Underworld, ale wciąż dla mnie w kategorii - do podziwiania, a nie do noszenia. Drobinki mają paskudną skłonność do przemieszczania się w najmniej odpowiednie miejsca (u mnie to był czubek nosa, mimo bazy oczywiście). Piękny, naprawdę piękny odcień, ale nie znalazłam jeszcze na niego sposobu.


Aromaleigh - Solange (Bete Noire Eyeshadow)
Piękny czekoladowy odcień z zielonymi drobinkami. Naprawdę fajny. Podoba mi się to, że świetnie wygląda zarówno z zieleniami jak i z brązami. Lubię go mimo tego, iż podczas nakładania połowa drobinek ląduje pod okiem:)


sobota, 22 sierpnia 2009

Swatche podkładów Everyday Minerals

Dzisiaj na życzenie trochę swatchy, o zrobienie których zostałam poproszona. Mam nadzieję, że się przydadzą. Większość w formule intensive, a kilka w o glo (te, których w intensive nie posiadam)
Zdjęcia robione w różnym oświetleniu. Wszystkie w świetle dziennym bez użycia lampy.
Górny rząd od lewej
Olive - Fair, Light Olive, Golden Medium; Warm - Toffee, Golden - Medium Tan, Truffle; Olive - Bronzed Tan, Beige - Light Tan
Dolny rząd od lewej
Warm - Buttered Tan, Medium Beige; Golden - Fawn, Light, Beige - Light Medium, Sunkissed Fair, Fairly Light, Buff - Linen, Beige Neutral, Fairly Light Neutral, Warm - Medium Beige Summer



piątek, 21 sierpnia 2009

takie tam :)

dziewczyny, mam dla Was też kilka nowych ikonek, które zrobiłam w ramach odstresowania się :)
Jedna z nich :D
Photo Sharing and Video Hosting at Photobucket

całą kolekcję wrzucę, jak dopracuję (oczywiście będą bez białego tła :) )

Podkłady Aromaleigh

Tak jak pisałam poprzednio, podkłady Aromailegh zaskoczyły mnie ogromnie. I tutaj chciałabym się skupić nie na ich niezaprzeczalnych zaletach, ale na tym, co budzi moje największe zdziwienie, czyli odcienie.
YL czyli kategoria żółta stonowana jest moim zdaniem wybitnie mało żółta, raczej szarawa, a nawet
N czyli neutrale są ewidentnie brzoskwiniowe i tutaj żadnych wątpliwości nie mam - brzoskwinia wypisz wymaluj w pełnej krasie.
WL czyli to, co miało być ciepłą kategorią, okazuje się być neutralem w kierunku brzoskwini, ale do tej brzoskwini droga dosć daleka... Choć po jakimś czasie ten neutral rzeczywiście zmienia się w lekko pomarańczowe tony.

Wrzucam zestawienie tego, co dostałam - porównanie do kilku odcieni EDM. Wszystkie podkłady Aromaleigh są w formule Voile.
Bardzo fajna formuła (choć jeszcze nie mialam okazję testowania tej drugiej). Pisałam już o tym, ale powtórzę, że największą jej zaletą jest fakt, że u mnie jest praktycznie niewidoczna na twarzy. Krycie przyzwoite (choć ciut mniejsze u mnie niż intensive EDM). Zostawia za to niesamowicie gładką twarz, wtapia się natychmiast, matu płaskiego może nie daje, ale to akurat na plus dla mnie, bo tępego matu nie znoszę - tu raczej twarz wygląda na deliktanie zmatowioną, ale w naturalny sposób. Nie ściera się, nie warzy, nie spływa, trwałość zaskakująca...

2YL jest zbliżony jasnością do Golden Fair z EDM, ale nieco mniej żółtawy, powiedziałabym nawet, że jest to chłodny odcień, a nie jak mogłaby sugerować kategoria - ciepły.
3YL to przepaść odcieniowa między 2YL. Znacznie ciemniejszy i brązowawy nawet. Taki ładny herbatnikowy beżyk.
2N jasna brzoskwinka
3N tu już nie jasna brzoskwinia, ale niemalże koral :)
2CL wątpliwości, że to cool, tu nie ma absolutnie żadnych. Jasny róż, wpadający nawet w sinawo-fioletowe barwy (oczywiście mocno rozmyte)
3CL jeżeli to jest 3C stonowane Linenen, to nie chcę myśleć, jak wygląda samo 3C. Stonowany, a mimo wszystko piękny odcień jasnego różu - chyba nawet ciemniejszy niż wiele jasnych róży EDM :)
2WL na początku kompletnie szarawy, potem rozkwita delikatnymi ciepłymi tonami.

Wniosek - osoby z wyraźnymi żóltawymi tonami (winged butter, golden light) itd, powinny raczej celować w odcienie bez domieszek Linena. Dla mnie wszystkie posiadane odcienie są za mało żóltawe obecnie.
Zdjęcie w świetle dziennym bez użycia lampy :

Zdjęcie w świetle dziennym z lampą: (tutaj widać, że 2YL jest już nieco ciemniejszy niż EDM Fair, ale na żywo ta różnica nie jest tak widoczna - przynajmniej na mojej skórze)






czwartek, 20 sierpnia 2009

moje minerałowe zbiory

jakiś czas temu obiecałam Wam szybki podgląd na zawartość moich szuflad z minerałami.
Oto i one :)
Wciąż brakuje mi pojemniczków na poprzesypywanie próbek, ale jak podliczylam, ze potrzebne mi jest nie 100, a jakieś 200 słoiczków na to jeszcze, to ręcę mi opadły i stwierdziłam, ze na razie zostaną w woreczkach. Część przesypałam, ale to .. dopiero początek :D



Dolna szuflada :



górna : (to czarne to paletka neutralna z Coastal Scents, więc nie mineralna, ale często jej używam, więc wylądowała w szufladach z minerałami :) )


nie ma co...

się dalej chować.. Postanowilam zakończyć odwyk od bloga, wizażu i innych miejsc.
Wracam.. Miałam nadzieję, że uda mi się poukładać moje sprawy.. Nie udało się, ale i tak wracam.

Dziewczyny - jeszcze raz - ogromnie Wam dziękuję za te wszystkie ciepłe słowa w mailach, na gadu-gadu, na NK, na blogu, na wizażu i we wszystkich innych miejscach.
Nie macie pojęcia, jak to mi pomogło w tych chwilach, kiedy było całkiem źle...
Nigdy w życiu nie przypuszczałam, ze internetowe znajomości dostarczą mi takiej siły do przetrwania tego wszystkiego. Jesteście kochane, a nasze minerałowe forum to jedno z najwspanialszych miejsc w sieci.

Dziękuję !!!

Aromaleigh - darmowe próbki :)

Dostałam paczuszkę z Aromaleigh. ("free samples for beauty bloggers", czyli darmowe próbki dla osób prowadzących blogi dotyczące tematu kosmetyków i urody) Tak ekspresowego tempa to już dawno nie widziałam.
Paczka wysłana 8 sierpnia (piątek), natomiast 12 była już u mnie (środa).
Co prawda nie chcę nawet myśleć, co ona po drodze przeszła, bo koperta wyglądała zdecydowanie mało estetycznie, ale tak się ucieszyłam na jej widok, że natychmiast się do niej dobrałam.
Otwieram kopertę, tam paczuszka w fioletowej bibułce. Niecierpliwie rozrywam bibułkę, a tam woreczek różowy.. czułam się jak dziecko w Gwiazdkę, ktore odpakowuje prezent zawinięty w kilka warstw. Już nawet byłam nieco poirytowana, bo chciałam jak najszybciej dorwać się do moich skarbów, a co chwilę napotykałam kolejną przeszkodę :)


Ale w końcu wysypałam to wszystko z woreczka i ... zdębiałam. Autentycznie siedziałam z rozdziawioną buzią i przez chwilę nie wiedziałam, do czego zabrać się najpierw. Wszystko tak kuszące, że najchętniej wypróbowałabym wszystko jednocześnie :)
Dostałam kilka próbek podkładów, ponad 20 zachwycających cieni (naprawdę, cienie trafione prawie w 100% w mój gust), jakiś róż (OMG) i dwa kolorowe balsamy nawilżające do ust.


To może po kolei.
Balsamy do ust. Odcień Cakewalk oraz Melancholia. Generalnie nie przepadam w ogóle za mazidłami do ust, więc moja opinia tutaj może być mało pomocna, ale spróbuję je opisać.
Cakewalk - odcień ciemnego perłowego korala złamany różowymi tonami ( u mnie na ustach brzoskwiniowe tony giną i wyłażą te różowe). Smak i zapach trochę plastelinowy i chemiczny, aczkolwiek nie z gatunku tych, których nie jesteśmy w stanie ścierpieć. Rozprowadza się dość równomiernie. Jedna warstwa daje delikatny perłowy odcień, więcej - wyraźniejszy, aczkolwiek nie dramatyczny, kolor brzoskwini z wyraźną perłą (tylko tak jak pisałam, kolor moich ust powoduje, że ta brzoskwinia ginie i Cakewalk wychodzi u mnie różowawo, ale całkiem sympatycznie i naturalnie dość)
Po kilku dniach testów dodaję jeszcze jedną istotną dla mnie cechę (tak, tak, wiem, nie powinnam pisać o moim nałogu, ale trudno ). Wiecie, że nie znoszę mieć nic na ustach, bo wystarczy jeden papieros i całe paluchy mam upaprane w klejącym błyszczyku albo kolorowej pomadce. Ten balsam ma tą zaletę, że nie klei się nic a nic, na papierosie też nie zostaje po nim nawet ślad. Dla mnie to istotna zaleta i pewnie dlatego tak się z nim polubiłam :)


Melancholia - w sztyfcie wygląda na ciemny burgundowy odcień, natomiast po nałożeniu nieco delikatnieje i robi się nieco bardziej malinowa. O ile Cakewalk rozprowadza się w miarę sympatycznie, to o tyle nałożenie porządnej warstwy Melancholii graniczy z cudem. Włazi w załamania, maże się i żeby uzyskać jednolitą taflę koloru, trzeba się nieźle napracować. A ja do tego cierpliwości nie mam :) Smak i zapach podobny, natomiast wykończenie już bardziej mokre, lustrzane i połyskujące wilgotnym efektem. Gdyby nie to, ze tak się trzeba przy niej namęczyć, to może i sięgałabym po nią od czasu do czasu :)



Cóż, balsamy Aromaleigh z pewnością nie przekonają mnie do kolorowych kosmetyków do ust :)

Oprócz balsamów, w paczuszce znalazły się również próbki podkładów, wykończeniówki, różu i cieni do powiek. Wiem już, że cienie pokochałam od pierwszego maźnięcia (zwłaszcza z linii elemental lustre i rock! love )

Podkłady Aromaleigh
Kiedy dostalam próbki przyglądałam się tym symbolom i przyglądałam i kompletnie nie wiedziałam, jak to ugryźć, po chwili jednak oświeciło mnie (a potem jeszcze bardziej, na tyle, by zajrzeć na ich stronę :D ) i doszłam do tego, że oznaczenia wyglądaja następująco :

Y - oznacza kategorię Yellow (żółtą)
N - oznacza neutrale
W - warmy czyli ciepłe odcienie
C - cool, czyli chłodne
L - linen, czyli beże użyte do stonowania wybijających się tonów w danej rodzinie

I tak np. voile 2YL oznacza voile (rodzaj podkładu) 2 (numer jasności w kolejności), Y (żółtą rodzinę), L (dodany odcień Linen do stonowania, a w praktyce - do przyszarzenia :D )

Muszę przyznać, że to, co widzę w woreczkach, kompletnie różni się od moich wyobrażeń o danej kategorii kolorystycznej. Neutrale jakieś takie brzoskwiniowe, yellowy szarawe (aczkolwiek żólte tony jednak widoczne), warmy neutralne...

Podkłady opisywane są jako różniące się od tradycyjnych podkładów mineralnych tym, że mogą być stosowane zarówno jako wykończeniówka, jak i jako tradycyjny podkład.

Po kilku dniach testów stwierdzam, że jestem ABSOLUTNIE ZAKOCHANA w podkładach Aromaleigh love
Co prawda jedyny odcień, jaki mi w miarę pasuje to 3YL (choć mógłby być odrobinkę bardziej żółty, więc pewnie wybiorę 3Y i ewentualnie będę mieszać, gdy okaże sie zbyt żółty), ale i tak jestem już pewna, że niebawem zakupię duże opakowanie. Pierwsze, co mnie od razu urzekło, to fakt, iż podkład jest zupełnie niewidoczny na mojej skórze. Nieważne, ile warstw nałożę - jego nie widać (nakładam LHK)! A krycie całkiem przyzwoite już przy jednej warstwie. I zapomniałam, co to jest stemplowanie zwilżonym wacikiem lub spryskiwanie hydrolatem. Podkład daje bardzo naturalne wykończenie, mało pudrowe (przynajmniej na mojej mieszanej i odwodnionej znowu cerze), raczej z gatunku tych natychmiast wtapiających się. Gładkość, mat (ale nie idealnie płaski, tylko taki pożądany bardziej, naturalny), naturalny wygląd, zero podrażnień, wysuszania, podkreślania porów, włażenia w zmarszczki, spływania itd - za te cechy wystawiam podkladowi Voila Aromailegh ocenę 6 -.

Znacie mnie troszkę i wiecie, że jak coś mi się nie podoba, to bezlitośnie wytknę wszystkie wady. W tym przypadku niestety, jedyną wadą, jaką dostrzegam, jest fakt, że w szufladzie leży naście pudeł podkładów :) No, choć ok - przyczepię się jeszcze odrobinkę. Podkład nałożony ok. 6- tej rano, koło 15- tej wymaga delikatnego odświeżenia. Ale to już czepianie się nieco na siłę, bo przy obecnej pogodzie to i tak całkiem przyzwoity wynik.
Szkoda tylko, że nie jestem pewna, czy odcień dla mnie się tam znajdzie, ale jeżeli nie na teraz, to na zimową porę na pewno dobry będzie 3YL.

Moje makijażowa przygoda z Aromaleigh:

Podkład - Aromaleigh Voile 3YL
Wykończenie - Aromaleigh Ultra- Resolution Finishing Powder Clear ( o nim później - jest na bazie krzemionki i może wysuszać, ale przy umiarkowanym stosowaniu póki co nic takiego nie zauważyłam, choć dla cer suchych raczej nie polecam)
Róż- AromaleighFemmefatale (OMG!) - odcień wściekłego różu (choć opisany jako arbuzowy :D ) i nałożylam go raczej dla zabawy, ale jakoś mi się nawet spodobał, o dziwo :) Może nie na tyle, by umieścić go na liście moich ulubionych odcieni, ale myślę, że sporadycznie będę do niego jednak wracać.
Usta - AromaleighNourishing Color Creme - Cakewalk
Oczy - Aromaleigh- Jolie (Bette Noire Eyeshadow), Tapestry (Opulent Lustre), Colette (Bete Noire Eyeshadow)
Tusz Avon SuperShock



Makijaż robiony pod bluzeczkę. O dziwo, właśnie w cieniach Aromaleigh znalazłam odcień, ktorego zawsze szukałam do niej :)

Kolejny dzień z Aromaleigh
Podkład Aromaleigh Voile 3N (neutral wg opisu, ale łapie brzoskwiniowe tony)
Róż - Everyday Minerals Waffle Cone
Wykończenie - Aromaleigh Ultra- Resolution Finishing Powder Clear
Cienie - Aromaleigh Darcelle (bete noire eyeshadow), Verdant Wisp (ghotic lolita eyeshadow), pod łukiem i w kąciku Everyday Minerals Aussie Perk Me Up
Usta - Aromaleigh Nourishing Color Creme - Cakewalk (coś się do mnie jednak przyczepiła)
Tusz - Oriflame Revelation Mascara (tak małej szczoteczki to ja w życiu nie widziałam, a tuszy przetestowałam dziesiatki, o ile nie setki :D )



Kolejny makijaż kosmetykami Aromaleigh - DRAGONFLY
Makijaż robiony zdecydowanie pod naszyjnik, który znalazłam w czeluściach mojego kuferka.. Jest tam jeden koralik, który ma odcień dokładnie taki sam, jak dragonfly, więc ... :)
Podkład Podkład Aromaleigh Voile 3N (uwtierdziłam się tylko, że żaden z niego neutral, tylko ewidentnie ciepły brzoskwiniowy odcień)
Róż - Everyday Minerals Waffle Cone
Wykończenie - Aromaleigh Ultra- Resolution Finishing Powder Clear
Cienie - Aromaleigh Dragonfly (turkusowo-seledynowy mocno perłowy i błyszczący), Tupestry, Solange (brąz z mnóstwem seledynowo- zielono- niebieskich drobinek), pod łukiem i w kąciku Everyday Minerals Aussie Perk Me Up
Usta - Aromaleigh Nourishing Color Creme - Cakewalk plus błyszczyk bezbarwny zmieszany z miką z Coastal Scents
Policzki - Silk Naturals Forbidden
Tusz - Oriflame Revelation Mascara (zaczynam uczyć się poslugiwać tą miniaturką szczoteczki)

Dla jasności - na tej fotce też nie ma Photoshopa - sama się zdziwiłam, jak zobaczyłam to zdjęcie i pomyślałam, że oczy wyglądają jak po lekkim tunningu PS-owym...Te rozmycia... Oświadczam, że nie tknęłam go PS-em :) Co zresztą chyba widać po mojej cerze w okolicach policzków, gdzie mi coś powyłaziło :(