Podkłady :
Mimo, iż bardzo lubię ich podkłady w formule Voile, to do tej pory nie zdecydowałam się na zakup pełnowymiarowego opakowania, gdyż chciałam jeszcze przetestować drugą z formuł, czyli Glissade. I po testach dochodzę jednak do wniosku, że zostanę przy Voile. Może i kryje mniej, ale za to dużo naturalniej wygląda, nie podkreśla mi suchych skórek tak jak Glissade i po prostu lepiej wygląda. Czytałam na wątku, że glissade wypada ciemniej niż voile, ale wg mnie odcienie w obu formułach różnią się minimalnie, ale jest to różnica widoczna głównie w proszku i na swatchach, natomiast na twarzy już nie (przynajmniej te kolory, które mam i mogę porównać) Moim odcieniem jest 3YL, który w formule Glissade wygląda u mnie sztucznie, mało naturalnie i po prostu kiepsko, mimo iż teoretycznie powinnam nią zachwycona, bo rozprowadza się miękko i, lekko. Jednak efekt końcowy - mało zadowalający.
Krycie obu formuł jest bardzo średnie, ale dla mnie wystarczające. Przy 1 warstwie praktycznie nic nie widać, druga i trzecia dają bardziej kryjące wykończenie, ale daleko mu do intensive z EDM. Dla osób, które potrzebują solidniejszego krycia - nie polecam.
Ja zostanę jednak przy Voile :)
Cienie:
Jak już wielokrotnie wspominałam, nie jestem specjalną zwolenniczką neutralnych, spokojnych kolorów na powiece, stąd też mój brak zainteresowania takimi odcieniami. I często łapałam się na tym, iż gdy przychodziło co do czego i potrzebowałam umalować się nieco mniej rzucające się w oczy, to bezradnie patrzyłam na te ogromne ilości szalonych kolorów, jakie posiadam i dochodziłam do wniosku, że po prostu nie mam co położyć na powieki :) Na szczęscie dostałam nieco cieni w spokojniejszych odcieniach i choć mojego serca nie podbiły, to jednak doceniam ich naturalność :)
Na swatchach:
seria Les Papilions 2009 - Air & Light, Glowing Luna (po nałożeniu go na powiece obok Leaps and Bounds z EDM praktycznie zlewają się w jedno)
seria Gothic Lolita - Wonderland, Angel Bouquet
seria Eye Lustre - Angelique, Circe, Daphne
seria Eye Plush - Persian Kitten, Pink Negligee, Well-Suited, Prim Tweed, Buttoned up
seria Carolina Summer Matte - Oyster (wygląda prawie jak korektor Sunlight z EDM, całkowicie matowy odcień jasnej żółci)
seria Pure Eye Frost - Gilt
seria Satin Petals Frost - Dandelion
seria Pure Hue - Delicate Bronze, Wizard Gold
seria Hi-Fi Retro Matte - Got Dibs
seria Opulent Lustre - Imperial
seria Rocks! Sonic Eyes - Flowersofromance
seria Bete Noire - Aurelie
te same cienie w różnym oświetleniu (po lewej stronie - w chłodnym, po prawej - w ciepłym):
Rozświetlacze: (seria Twilight Supernatural Face and Body Powders)
W poszukiwaniu czegoś, co zastąpi mi korektory Fresh i Aussie w rolach rozświetlaczy na kości policzkowe zdecydowałam się na zakup próbek wszystkich trzech odcieni z serii Twilight. Cena za zestaw 3 próbek - 6$. I całe szczęście, że nie pokusiłam się o pełnowymiarowe opakowania w ciemno. To zdecydowanie nie to, czego szukałam. Oczywiście, będę ich używać pewnie od czasu do czasu, ale na pewno nie jest to takie rozświetlenie, o jakie mi chodziło.
O ile pierwszego z tego zestawu, czyli Lustre mogę użyć na dzień, o tyle dwa pozostałe czyli Sparkle i Dazzle są zdecydowanie wieczorowymi rozświetlaczami (aczkolwiek dla fanek Champagne z EDM w roli dziennego rozświetlacza pewnie nie tylko wieczorowymi).
Wszystkie trzy odcienie mają kremowo białą bazę i różnią się tylko ilością drobinek.
Lustre jest z nich najbardziej delikatnym rozświetlaczem, posiadającym najmniejsze drobinki i najmniej błyszczące.
Sparkle tych drobinek ma już znacznie więcej i z pewnością nie są one ani subtelne ani delikatne. Błyszczą w sposób bardzo widoczny.
Dazzle to już rozświetlacz do zadań specjalnych... Dyskoteka, wyjście do klubu, impreza...Mnóstwo całkiem sporych i różnokolorowych drobinek. I na policzku widać właściwie tylko brokatowe iskierki, żadnego jednolitego blasku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz