poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Dzisiejsze zakupy :)

Właśnie przed chwilą dostałam kolejną paczuszkę, więc na szybko wklejam fotki i krótkie opisy. To moje pierwsze zamówienie z MAD Minerals. Do tej pory z niezbyt wielkim zainteresowaniem podchodziłam do tej firmy. I właściwie sama nie wiem, czemu :) Co prawda cieni, które są chyba głównym atutem tej firmy nie nabyłam żadnych (gdy doliczy się kilkuset odcieni w swojej kolekcji, człowiek zaczyna się jednak, mimo wszystko, zastanawiać, czy aby kolejne są mu naprawdę potrzebne :D ) Kupiłam za to dwa żelowe linery oraz coś, co ma służyć utrwalaniu pomadek, która ja zawsze w ekspresowym tempie zjadam:)
  • Stolen Kisses Lipstick Sealant- cena regularna 9$ (obecnie w promocji po 5,5$). Kosmetyk służący do przedłużania trwałości pomadki i zapobiegający jej rozmazywaniu się. Wg opisu - trwałość makijażu ust przedłużona do 8 godzin.


Kosmetyk znajduje się w dość estetycznej, przezroczystej tubce, charakterystycznej dla błyszczyków. I tu już pojawia się pierwszy dla mnie minus - skoro nakładamy to pędzelkiem na pomadkę, to podejrzewam, że po kilku użyciach płyn w środku się znajdujący będzie niezbyt estetycznie mętny i zabarwiony. Wolałabym jednak nieprzezroczyste opakowanie:)
Płyn jest bardzo rzadki, praktycznie o konsystencji wody. Spodziewałam się gęstszej, żelowej formy, ale to oczywiście żaden minus.
Sporym minusem za są same doznania po nałożeniu tego czegoś na usta. O mamo! Szczypie i piecze żywym ogniem tak, że byłam pewna, że nie dam rady znieść ani sekundy dłużej. Po kilkunastu sekundach, w chwili, gdy szłam po nawilżone chusteczki, by to zetrzeć, pieczenie ustało. Moim kolejnym błędem (jak się okazało), było również zamknięcie ust zanim produkt wysechł. Pojawiło się gumowate, nieestetyczne sklejenie i jakieś takie farfocle niezbyt ładne :)
Starłam więc, nałożyłam ponownie pomadkę, po czym naniosłam Lipstick Sealant'a raz jeszcze. Tym razem odczekałam nieco dłużej zanim zamknęłam buzię :D I jest nawet nieźle. Zjadłam jabłko, a pomadka nadal na swoim miejscu.
Nie wiem tylko, po co w składzie widzę Fragrance (Parfum), skoro śmierdzi to obrzydliwie chemicznym paskudztwem, ze spirytusową nutą w tle.

Podsumowanie - podejrzewam, że będzie dość znacznie wysuszał usta, więc potraktuję go jako taki kosmetyczny gadżet na wyjścia, gdy nie planuję żadnych pocałunków (bo smakuje mało pociągająco :D )
dopisano 15 kwietnia 2010 godz. 23:20
Po testach - szału nie ma. Gdy już się przyzwyczaję do okropnego pieczenia i wiem, czego się spodziewać, wrażenia są nieco mniej intensywne :) Wciąż jednak nie jest to produkt dla wrażliwszych osób. Przy zastosowaniu preparatu na usta pokryte samym błyszczykiem lub pomadką, po kilku godzinach pojawia się przesuszenie na ustach. Przy zastosowaniu balsamu nawilżającego pod szminkę, jest ono nieco mniejsze (choć nadal występuje), za to trwałość jest już znacznie gorsza. Przy normalnym funkcjonowaniu (czyli picie, jedzenie i inne ;) ) kolorowy kosmetyk na moich ustach w niezmienionym stanie wytrzymuje ok.2 godzin, potem zaczyna się ścieranie. Dla mnie to całkiem niezły efekt, zwłaszcza, że mam wyjątkową skłonność do zjadania kolorowych kosmetyków z ust (nieważne, jakiej marki i jakiej jakości - po pół godzinie nie ma po nich śladu). Na używanie codzienne jednak raczej się nie zdecyduję. Na specjalne okazje - zdecydowanie tak.

Kolejny mój zakup, to żelowe linery. Kupiłam dwa odcienie:


  • Indelible Waterproof Smudge-Proof Gel Eyeliner Magnetism - cena 8,99$. Wybrałam ten odcień, gdyż klasyczna, mocna czerń, jest dla mnie zbyt chłodnym odcieniem i często wygląda na moim oku zbyt ostro i sztucznie. Magnetism to odcień ciepłej czerni (czy czerń może być ciepła?) ze złotymi drobinkami. Znacznie łagodniejszy niż klasyczny czarny eyeliner, dzięki złotym iskierkom wygląda nawet na czerń z dodatkiem antycznego złota, a nawet oliwki w tle. O ich trwałości trudno mi się jeszcze wypowiadać, bo testy na oku dopiero jutro (dzisiaj mam już kreskę na oku :D), ale na pewno mogę stwierdzić, że mają świetną konsystencję - rozprowadzają się bardzo gładko, kolor jest intensywny, bez prześwitów, są bardzo miękkie, więc nałożenie ich pędzelkiem nie sprawia żadnego problemu.
(pierwsze i ostatnie zdjęcie - już po użyciu eyelinera - widać ślady pędzla)





  • Indelible Waterproof Smudge-Proof Gel Eyeliner Chocolate Mousse - cena 8,99$. Ciemnego brązowego eyelinera bez czerwonych tonów szukam od dłuższego czasu (brązy z Coastal Scents wszystkie mają właśnie te czerwonawe tony). Chocolatte Mousse na stronie wygląda lekko czerwonawo (u mnie na monitorze to idealny odcień kasztanów), ale jako iż na jakimś blogu kiedyś widziałam jego swatche, które już tak czerwone się nie wydawały, to postanowiłam zaryzykować. No i nie żałuję. Chocolatte Mousse to odcień głębokiej czekolady. Nie całkiem chłodnej i zimnej, ale na tyle intensywnej, by rudości w nim nie było za bardzo widać.
Po lewej - zdjęcie w świetle dziennym bez lampy, po prawej - z użyciem lampy.





Podsumowując - jestem bardzo zadowolona z tych żelowych linerów. Konsystencja masełkowata, gładka, bez problemu dająca się równo i jednolicie rozprowadzić, a po wyschnięciu kolor nadal intensywny i dość trwały chyba (sądząc po tym, jak trudno mi było to zetrzeć z ręki, po kilkukrotnym przetarciu, nadal trzymały się na skórze). Gdyby podczas używania coś się zmieniło, edytuję posta oczywiście :)

dopisano 15 kwietnia 2010 godz. 23:17
Testy obu linerów wypadły bardzo pozytywnie. Aplikacja nie stanowi żadnych problemów, kolor na oku jest cały dzień intensywny, nie ściera się, nie rozmazuje, nie kruszy (tak, tak, spotkałam eyelinery, które to potrafią :D). Pod koniec dnia nadal tkwi na swoim miejscu. Może już nie tak wyraźna, ale z pewnością w przyzwoitym stanie.

1 komentarz: