poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Joppa Minerals

Joppa to jedna z marek, od której zaczęłam swoją przygodę z minerałami (zaraz po EDM). Niestety, nasze spotkanie nie należało do zbyt udanych i kilkukrotne próby zaprzyjaźnienia się z ich kolorowymi kosmetykami, spełzły na niczym. Joppa mnie po prostu nie lubi i już.
I w momencie, gdy byłam pewna, że niczym mnie więcej nie zadziwią, zdecydowałam się, ot tak, zupełnie przypadkiem i bez przekonania, złożyć zamówienie na kilka produktów pielęgnacyjnych z Joppa Minerals.



Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że moja skóra ich kosmetyki jednak lubi.
Ale do rzeczy:) Zamówiłam zestaw próbek za 10$ plus dodatkowo próbkę kremu pod oczy oraz kremu, który miałam wziąć od razu w dużym opakowaniu i oczywiście już żałuję, że tego nie zrobiłam. Ale przynajmniej mam pretekst do kolejnych zakupów :D

Bardzo spodobało mi się, że słoiczki są zafoliowane, podobnie jak próbka toniku. Niestety, próbki w małych plastikowych buteleczkach już zafoliowane nie są :(

Acne Fighting Face Cleanser
- próbka 2,5$, pełnowymiarowy produkt 10$. Żel myjący do twarzy pomagający w walce z trądzikiem i niedoskonałościami skóry. Polecany do skóry tłustej i mieszanej. Naładowany ziołowymi ekstraktami chyba rzeczywiście działa dość fajnie. Niespodzianki, jakie mi wyskoczyły po użyciu mydła z Blusche wygoił mi niespodziewanie szybko i nie pozwolił podskórnym gulom przeistoczyć się w wielkie czerwone wulkany:) Przyzwoicie się pieni, dobrze zmywa makijaż, pozostawia skórę czystą i świeżą.
Mam wrażenie, że leciutko wysusza, ale podejrzewam, że ja po prostu nie jestem idealnym odbiorcą tego produktu (przeznaczony jest dla osób z ekstremalnie tłustą i trądzikową cerą).
Nie wiem jeszcze, ale być może skuszę się na niego w większej pojemności :)


Glycolic Facial Cleanser with Acai Berry Extract - próbka 2,5$, pełnowymiarowy produkt 16$
. Żel do mycia twarzy z 3% kwasem glikolowym i ekstraktem z jagód Acai. Szczerze mówiąc, zdziwiłam się trochę składem, gdyż do tej pory Acai Berry kojarzyło mi się głównie z odchudzaniem i przyspieszaniem metabolizmu. Okazuje się jednak, iż jest to też porządny antyoksydant o dodatkowo antybakteryjnych właściwościach.
Z kwasem glikolowym zawsze mam problem. Nie wiem, od czego to zależy, ale czasem wyrządza mojej skórze sporo szkód (różnego rodzaju niespodzianki), a czasem działa świetnie. Podchodzę do takich produktów jednak z pewną dozą nieufności i obecnie, jako iż moja skóra w końcu wygląda w miarę przyzwoicie i nie chciałabym tego popsuć :), jeszcze nie zdecydowałam się na testy tego żelu.

Skin Renewal Moisturizer with Acai Berry - cena 19$ za pełnowymiarowe opakowanie, 2,5$ za próbkę. Moje największe zaskoczenie. Wzięłam ten krem tylko dlatego, że miał dość dobre opinie, ale nie byłam przekonana, czy w ogóle odważę się go użyć (witamina B3 w składzie, z którą się generalnie nie lubimy za bardzo). A i tak weszłam w posiadanie aż dwóch mini słoiczków.
Co do samego kremu. Pachnie marcepanową nutą, charakterystyczną dla oleju z pestek śliwki. Nie jest jednak tak męczący, jak sam olej (który nota bene, swego czasu bardzo lubiłam, aż po kilku tygodniach używania nie mogłam znieść już tego marcepanowo- migdałowego zapachu). Wyczuwalne są też jakieś ziołowe akcenty. Całkiem sympatyczna kompozycja zapachowa :)



Co mnie ogromnie zaskoczyło, to jego wydajność. Naprawdę niewielka ilość wystarcza, by posmarować całą twarz. Wchłania się praktycznie do matu, nie pozostawia tłustej warstwy, więc jest idealnym kremem pod makijaż. Używam go rano, zaraz po nałożeniu Exfol Serum Skin Biology i nie wiem, czy to zasługa kompleksowej pielęgnacji ostatnich czasów, czy też kremu, ale moja skóra wygląda jakoś lepiej. Mnie osobiście nie zapycha, a witamina B3 w tak odległym miejscu w składzie (albo w takim towarzystwie), też krzywdy nie robi. Skóra jest gładka, nawilżona, w lepszej kondycji. Sam krem nie jest tłusty, ciężki, nie pozostawia żadnej męczącej warstwy (przy mojej mieszanej i skłonnej do przetłuszczania się skórze jest to dla mnie dość istotne, choć podejrzewam, że wiele osób lubi czuć, zwłaszcza wieczorem, kołderkę z kremu na twarzy)


Powyższe zdjęcie pochodzi ze strony Joppa. Przyznam, iż nieco mnie zmyliło, gdyż nie wiem, czemu, ale spodziewałam się jakiejś dziwnej mazi w ciemnym kolorze i raczej ciężkiego kremu na noc, a dostałam lekki krem w klasycznym białym kolorze. Z przyjemnością używałabym go na noc również, ale posiada witaminę C w składzie, która niweluje działanie serum z peptydami miedzi (Super CP Serum Skin Biology), którego używam na noc. Pozostaje mi więc używanie tego kremu tylko i wyłącznie na dzień. I w tej roli spisuje się też świetnie.

Sweet Orange and Tea Tree Toner - tonik do twarzy z pomarańczą i olejkiem z drzewa herbacianego. Cena 10$ za pełnowymiarowy produkt, 2,5$ za próbkę. Jako iż toników używam głównie do spryskiwania makijażu (do pielęgnacji jakoś wolę jednak hydrolaty), to próbka wystarczyła mi zaledwie na 3 użycia. Ale pozwoliło mi to przekonać się, że ten produkt raczej w wersji pełnowymiarowej nie zagości na mojej półce. Nie mówię, że jest zły. Ale po prostu nie widzę sensu płacenia 30 zł za niewielką buteleczkę czegoś, co tak naprawdę ani odrobinkę mnie nie zachwyciło. Podejrzewam, że kupiłabym go dla samego zapachu, gdyby pachniał tak, jak się spodziewałam. Słodka pomarańcza i olejek z drzewa herbacianego w moich myślach pachniały zupełnie inaczej. Tymczasem ten tonik ma dość specyficzny i raczej mało przyjemny zapach, który coś mi przypomina, ale w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć, co to takiego (najwyżej edytuję recenzję, jak sobie skojarzę).
Kolejnym minusem dla mnie, dość poważnym, jest fakt, iż na stronie nie jest podany pełny skład toniku.



Plus za fajny atomizerek w próbce, który nie pryska strumieniem, a bardzo sympatyczną i drobną mgiełką. Nie wiem, czy nie wykorzystam go do podróżnych zastosowań z porcją hydrolatu na weekend :)
Zużyłam, krzywdy mi nie zrobił, ale zakupu raczej nie powtórzę :)

Perfecting Eye Cream - cena 13$ za pełnowymiarowy produkt, 2,5$ za próbkę. Krem przeciwzmarszczkowy i nawilżający pod oczy. Jako iż zapasów kremów pod oczy u mnie na najbliższe 50 lat, zdecydowałam się tylko na próbkę. I okazuje się, że całkiem słusznie. Po tygodniu używania dwa razy dziennie ubytek jest tak niewielki, że samplowy słoiczek wystarczy mi chyba na kilkanaście tygodni.
Krem jest dość gęsty i zbity, przez co wystarczy odrobina, by go rozsmarować pod okiem. Wchłania się bardzo szybko, nie zostawiając tłustej warstwy, więc z powodzeniem używam go również na dzień.


Co do jego oceny, to tu mam spory problem. Niby działa bardzo przyzwoicie, nawilża, wygładza, po kilku dniach używania mam wrażenie ogólnie lepszej kondycji skóry pod oczami, ale... Nie wiem, czy to reakcja na łączenie z innymi kosmetykami, czy coś innego, potrafi nieźle zapiec :) Co jakiś czas przy nakładaniu go czuję dość mocne pieczenie i zaczerwienieni skóry, które jednak znika dość szybko. Być może to skutek łączenia kremów (na noc stosuję krem pod oczy z Pixie lub żel z EGM oraz krem pod oczy z Joppy, a na twarz (łącznie z okolicami oczu) Super CP Serum. Na dzień Holy! Crow z Silk Naturals i Joppę. Być może coś tu nie chce się fajnie łączyć.

Repair and Revitalize Mask - cena 15$ za pełnowymiarowe opakowanie, 2,5$ za próbkę. Maseczka błotna do twarzy przeznaczona do wszystkich typów cer.




Maska zawiera m.in glinkę bentonite, zwaną "żywą glinką". Glinka ta nie rozpuszcza się w wodzie, natomiast po zmieszaniu z wodą pęcznieje i po nałożeniu jej na skórę wchłania nadmiar tłuszczu, zanieczyszczeń skóry, martwe komórki naskórka. Ma działanie wygładzające, oczyszczające pory, łagodzące.
Kolejnym składnikiem glinki jest Dead Sea Mud, czyli Błoto z Morza Martwego, które posiada właściwości podobne do glinki bentonite, a dodatkowo stosowane jest w przypadku łuszczycy, egzemy (i celulitu:) )
Oprócz tego w maseczce znajdują się: Sea Kelp (ekstrakt z alg morskich zawierający mnóstwo minerałów, składników i aminokwasów), Rosehip Powder (
suchy ekstrakt z owoców dzikiej róży zawierający bogatą ilość witaminy C), skwalan, ekstrakt z orchidei (mający działanie nawilżające oraz wygładzające zmarszczki)
Tyle informacyjnie:)
Co do samego działania. Przede wszystkim, przy pierwszym podejściu, miałam poważne problemy z nałożeniem maseczki na twarz. Papka jest dość sucha, ale jak się potem okazało, bo zwilżeniu twarzy albo pędzla do maseczki wodą, nakładanie nie sprawia już problemu.
Błotny, ziemisty, dość mocny zapach, charakterystyczny dla tego typu produktów jestem w stanie znieść, więc tu nie mam zastrzeżeń.
Lekkie pieczenie, odczuwalne w pierwszych sekundach po nałożeniu, mija dość szybko, nie pozostawiając po zmyciu maseczki skóry ani zaczerwienionej, ani podrażnionej.
Jeżeli chodzi o same działanie - po 2 zastosowaniach skóra jest wyraźnie gładsza, oczyszczona, nie jest przesuszona, jak to bywa w przypadku tego rodzaju masek. Pory lekko zwężone. Tyle po 2 użyciach :) Podejrzewam, że skuszę się na większe opakowanie, bo nawet całkiem mi się spodobała ta maseczka :D

7 komentarzy:

  1. Katarzyno, wciąż czekam na moją mineralną przesyłkę z EDM 61, która doszła do Ciebie już w zeszłą środę (7.04) a wciąż jej mi nie wysłałaś... Zależy mi na niej :/
    Kontrowersa

    OdpowiedzUsuń
  2. Kontrowerso - zrozum, że ja nie jestem robotem. I tak robię to wszystko charytatywnie (długie godziny spędzane na rozliczeniach, wyliczeniach, składaniu zamówień, pakowaniu paczek, staniu na poczcie). Poświęcam na to swój prywatny czas i wcale nie są to drobne minuty, a naprawdę kilka godzin dziennie niejednokrotnie. I nie pobieram za to żadnych kosztów. Ale oprócz tego mam swoje życie, jak każdy normalny człowiek. Odrobinkę zrozumienia na przyszłość proszę, zwłaszcza, że to Ty korzystasz z mojej uprzejmości i chęci zorganizowania zamówienia, a nie odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu i znów kusisz kolejnym zakupem, ten krem na dzień mnie bardzo kusi (lubię zapach marcepanu) ... no i będę musiała walczyć ze sobą gdyż mam zamiar iść na odwyk ;D

    kasiek.pe

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja Droga,
    ja jestem wyrozumiała i rozumiem, że masz swoje życie. Tylko mogłabyś odpisać na PW albo maila bo to niepokojące jak nic się nie odzywasz. W Twoich zasadach jest napisane, że starasz się wysyłać towary na drugi dzień po otrzymaniu przesyłki i tym się zasugerowałam.
    Argumenty, że robisz to charytatywnie i że to ja korzystam z Twojej uprzejmości do mnie nie trafiają. Robisz to z własnej woli. Nikt Cię do tego nie zmusza. I jeśli Cię to tak męczy to proponuję najzwyczajniej odpocząć od zamówień. Nie jest to żadna charytatywność, nie przesadzajmy. O ile wiem, zamówienia robisz jak sama czegoś potrzebujesz. A skoro tak, to nie miej pretensji do mnie, że niepokoi mnie fakt, że od 5 dni nie dajesz znaku życia, nie reagujesz na moje wiadomości. Na pewno napiszesz, że dostajesz setki wiadomości i ciężko Ci je czytać... Może po prostu za dużo wzięłaś na siebie?
    Wystarczyło napisać, że jesteś zawalona robotą a nie obruszać się, że przypominam Ci o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Owszem, robię to z własnej woli, ale właśnie przez takie osoby traci to jakikolwiek sens.
    Zauważ, że paczki wysyłam niejednokrotnie zakładając swoje własne pieniądze - nie mając żadnej gwarancji, że je odzyskam. 6 zł nie zawsze wystarcza na przesyłkę i kopertę.

    Wystarczyło grzecznie zapytać i zaznaczyć, że zależy Ci na błyskawicznej wysyłce.

    Nie jest to charytatywność? To może zacznę rozliczać koszty prądu, koszty czasu spędzonego przy komputerze, koszty telefonów do urzędów celnych? Koszty próbek darmowych, które dodaję do zamówień?
    Wybacz, ale po co miałam się odzywać? Od 5 dni nie daję znaku życia? Nie wiem, czy zauważyłaś, jaką sytuację mieliśmy w weekend.
    Przepraszam, że nie rzuciłam wszystkiego i nie siadłam do odpisywania na PW. Kto by się przejmował żałobą w kraju, skoro tyle jest wazniejszych rzeczy do zrobienia (te naprawdę ważne, takie jak złożenie zamówień jednak w weekend zrobiłam)
    W arkuszu jest zaznaczane wszystko na bieżąco. Wystarczyło napisać PW z grzeczną prośbą o szybką wysyłkę. Niejednokrotnie - o czym mogą poświadczyć dziewczyny z wizażu, w takich sytuacjach przekładam swoje sprawy, by wysłać paczkę komuś, komu bardzo na niej zależy.
    Poza tym - od tego typu spraw jest wizażowy wątek, a nie mój prywatny blog.
    Nie obruszam się, że przypominasz. Chodzi o formę, w jakiej to robisz.

    Wszystkie Twoje komentarze związane z zamówieniami od tej pory będę kasowała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kontrowerso! Można korzystać z uprzejmości organizatorek i czekac na przesylkę (oraz mieć proszki mineralne ze zniżką) albo zamówić je sobie samodzielnie i mieć je od razu, nie czekając na przesyłke, na odpowiedź na maila, itp.

    Wybór należy do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kontrowerso,właśnie że korzystasz z uprzejmości Cathy i niezbyt dobrze świadczy o Tobie tekst,że to do Ciebie nie trafia. Nikt Jej za to nie płaci,robi to tylko dlatego, że traktuje to jako swoją pasję i stara się tą pasją dzielić z innymi. Wiec doceń to i trochę szacunku i zrozumienia,bo Cathy jak najbardziej ma przede wszystkim swoje życie,dom i pracę a sprawy kosmetyków musi wcisnąć w tzw.międzyczasie. Dla mnie jest szokujące to,że ktoś może tego nie rozumieć i mieć do Niej jakiekolwiek pretensje. Na miejscu Cathy zakończyłabym z Tobą jakąkolwiek współpracę. Cathy,dziękuję za Twoja prace w dziedzinie kosmetyków,jesteś dla mnie inspiracja i mam nadzieję,że takie osoby jak Kontrowersa nie zrażą Cie do tego,co robisz.A pasja ma być dla Ciebie przede wszystkim przyjemnością i trzymam kciuki,by tak nadal było pomimo takich sytuacji. Jestem wierną czytelniczką Wizażu,działu "kosm.mineral." i Twojego bloga choć z braku czasu się nie udzielam,ale dzięki Tobie wpadłam w sidła kosm.mineralnych i odczuwam powoli coś na kształt uzależnienia...Aż się boję.. Gorąco Cię pozdrawiam i dopinguję.. Uff,aż mi ulżyło,bo po przeczytaniu tekstów Kontrowersy szlag mnie po prostu trafił(sic!)..
    housecat2

    OdpowiedzUsuń