czwartek, 20 sierpnia 2009

Aromaleigh - darmowe próbki :)

Dostałam paczuszkę z Aromaleigh. ("free samples for beauty bloggers", czyli darmowe próbki dla osób prowadzących blogi dotyczące tematu kosmetyków i urody) Tak ekspresowego tempa to już dawno nie widziałam.
Paczka wysłana 8 sierpnia (piątek), natomiast 12 była już u mnie (środa).
Co prawda nie chcę nawet myśleć, co ona po drodze przeszła, bo koperta wyglądała zdecydowanie mało estetycznie, ale tak się ucieszyłam na jej widok, że natychmiast się do niej dobrałam.
Otwieram kopertę, tam paczuszka w fioletowej bibułce. Niecierpliwie rozrywam bibułkę, a tam woreczek różowy.. czułam się jak dziecko w Gwiazdkę, ktore odpakowuje prezent zawinięty w kilka warstw. Już nawet byłam nieco poirytowana, bo chciałam jak najszybciej dorwać się do moich skarbów, a co chwilę napotykałam kolejną przeszkodę :)


Ale w końcu wysypałam to wszystko z woreczka i ... zdębiałam. Autentycznie siedziałam z rozdziawioną buzią i przez chwilę nie wiedziałam, do czego zabrać się najpierw. Wszystko tak kuszące, że najchętniej wypróbowałabym wszystko jednocześnie :)
Dostałam kilka próbek podkładów, ponad 20 zachwycających cieni (naprawdę, cienie trafione prawie w 100% w mój gust), jakiś róż (OMG) i dwa kolorowe balsamy nawilżające do ust.


To może po kolei.
Balsamy do ust. Odcień Cakewalk oraz Melancholia. Generalnie nie przepadam w ogóle za mazidłami do ust, więc moja opinia tutaj może być mało pomocna, ale spróbuję je opisać.
Cakewalk - odcień ciemnego perłowego korala złamany różowymi tonami ( u mnie na ustach brzoskwiniowe tony giną i wyłażą te różowe). Smak i zapach trochę plastelinowy i chemiczny, aczkolwiek nie z gatunku tych, których nie jesteśmy w stanie ścierpieć. Rozprowadza się dość równomiernie. Jedna warstwa daje delikatny perłowy odcień, więcej - wyraźniejszy, aczkolwiek nie dramatyczny, kolor brzoskwini z wyraźną perłą (tylko tak jak pisałam, kolor moich ust powoduje, że ta brzoskwinia ginie i Cakewalk wychodzi u mnie różowawo, ale całkiem sympatycznie i naturalnie dość)
Po kilku dniach testów dodaję jeszcze jedną istotną dla mnie cechę (tak, tak, wiem, nie powinnam pisać o moim nałogu, ale trudno ). Wiecie, że nie znoszę mieć nic na ustach, bo wystarczy jeden papieros i całe paluchy mam upaprane w klejącym błyszczyku albo kolorowej pomadce. Ten balsam ma tą zaletę, że nie klei się nic a nic, na papierosie też nie zostaje po nim nawet ślad. Dla mnie to istotna zaleta i pewnie dlatego tak się z nim polubiłam :)


Melancholia - w sztyfcie wygląda na ciemny burgundowy odcień, natomiast po nałożeniu nieco delikatnieje i robi się nieco bardziej malinowa. O ile Cakewalk rozprowadza się w miarę sympatycznie, to o tyle nałożenie porządnej warstwy Melancholii graniczy z cudem. Włazi w załamania, maże się i żeby uzyskać jednolitą taflę koloru, trzeba się nieźle napracować. A ja do tego cierpliwości nie mam :) Smak i zapach podobny, natomiast wykończenie już bardziej mokre, lustrzane i połyskujące wilgotnym efektem. Gdyby nie to, ze tak się trzeba przy niej namęczyć, to może i sięgałabym po nią od czasu do czasu :)



Cóż, balsamy Aromaleigh z pewnością nie przekonają mnie do kolorowych kosmetyków do ust :)

Oprócz balsamów, w paczuszce znalazły się również próbki podkładów, wykończeniówki, różu i cieni do powiek. Wiem już, że cienie pokochałam od pierwszego maźnięcia (zwłaszcza z linii elemental lustre i rock! love )

Podkłady Aromaleigh
Kiedy dostalam próbki przyglądałam się tym symbolom i przyglądałam i kompletnie nie wiedziałam, jak to ugryźć, po chwili jednak oświeciło mnie (a potem jeszcze bardziej, na tyle, by zajrzeć na ich stronę :D ) i doszłam do tego, że oznaczenia wyglądaja następująco :

Y - oznacza kategorię Yellow (żółtą)
N - oznacza neutrale
W - warmy czyli ciepłe odcienie
C - cool, czyli chłodne
L - linen, czyli beże użyte do stonowania wybijających się tonów w danej rodzinie

I tak np. voile 2YL oznacza voile (rodzaj podkładu) 2 (numer jasności w kolejności), Y (żółtą rodzinę), L (dodany odcień Linen do stonowania, a w praktyce - do przyszarzenia :D )

Muszę przyznać, że to, co widzę w woreczkach, kompletnie różni się od moich wyobrażeń o danej kategorii kolorystycznej. Neutrale jakieś takie brzoskwiniowe, yellowy szarawe (aczkolwiek żólte tony jednak widoczne), warmy neutralne...

Podkłady opisywane są jako różniące się od tradycyjnych podkładów mineralnych tym, że mogą być stosowane zarówno jako wykończeniówka, jak i jako tradycyjny podkład.

Po kilku dniach testów stwierdzam, że jestem ABSOLUTNIE ZAKOCHANA w podkładach Aromaleigh love
Co prawda jedyny odcień, jaki mi w miarę pasuje to 3YL (choć mógłby być odrobinkę bardziej żółty, więc pewnie wybiorę 3Y i ewentualnie będę mieszać, gdy okaże sie zbyt żółty), ale i tak jestem już pewna, że niebawem zakupię duże opakowanie. Pierwsze, co mnie od razu urzekło, to fakt, iż podkład jest zupełnie niewidoczny na mojej skórze. Nieważne, ile warstw nałożę - jego nie widać (nakładam LHK)! A krycie całkiem przyzwoite już przy jednej warstwie. I zapomniałam, co to jest stemplowanie zwilżonym wacikiem lub spryskiwanie hydrolatem. Podkład daje bardzo naturalne wykończenie, mało pudrowe (przynajmniej na mojej mieszanej i odwodnionej znowu cerze), raczej z gatunku tych natychmiast wtapiających się. Gładkość, mat (ale nie idealnie płaski, tylko taki pożądany bardziej, naturalny), naturalny wygląd, zero podrażnień, wysuszania, podkreślania porów, włażenia w zmarszczki, spływania itd - za te cechy wystawiam podkladowi Voila Aromailegh ocenę 6 -.

Znacie mnie troszkę i wiecie, że jak coś mi się nie podoba, to bezlitośnie wytknę wszystkie wady. W tym przypadku niestety, jedyną wadą, jaką dostrzegam, jest fakt, że w szufladzie leży naście pudeł podkładów :) No, choć ok - przyczepię się jeszcze odrobinkę. Podkład nałożony ok. 6- tej rano, koło 15- tej wymaga delikatnego odświeżenia. Ale to już czepianie się nieco na siłę, bo przy obecnej pogodzie to i tak całkiem przyzwoity wynik.
Szkoda tylko, że nie jestem pewna, czy odcień dla mnie się tam znajdzie, ale jeżeli nie na teraz, to na zimową porę na pewno dobry będzie 3YL.

Moje makijażowa przygoda z Aromaleigh:

Podkład - Aromaleigh Voile 3YL
Wykończenie - Aromaleigh Ultra- Resolution Finishing Powder Clear ( o nim później - jest na bazie krzemionki i może wysuszać, ale przy umiarkowanym stosowaniu póki co nic takiego nie zauważyłam, choć dla cer suchych raczej nie polecam)
Róż- AromaleighFemmefatale (OMG!) - odcień wściekłego różu (choć opisany jako arbuzowy :D ) i nałożylam go raczej dla zabawy, ale jakoś mi się nawet spodobał, o dziwo :) Może nie na tyle, by umieścić go na liście moich ulubionych odcieni, ale myślę, że sporadycznie będę do niego jednak wracać.
Usta - AromaleighNourishing Color Creme - Cakewalk
Oczy - Aromaleigh- Jolie (Bette Noire Eyeshadow), Tapestry (Opulent Lustre), Colette (Bete Noire Eyeshadow)
Tusz Avon SuperShock



Makijaż robiony pod bluzeczkę. O dziwo, właśnie w cieniach Aromaleigh znalazłam odcień, ktorego zawsze szukałam do niej :)

Kolejny dzień z Aromaleigh
Podkład Aromaleigh Voile 3N (neutral wg opisu, ale łapie brzoskwiniowe tony)
Róż - Everyday Minerals Waffle Cone
Wykończenie - Aromaleigh Ultra- Resolution Finishing Powder Clear
Cienie - Aromaleigh Darcelle (bete noire eyeshadow), Verdant Wisp (ghotic lolita eyeshadow), pod łukiem i w kąciku Everyday Minerals Aussie Perk Me Up
Usta - Aromaleigh Nourishing Color Creme - Cakewalk (coś się do mnie jednak przyczepiła)
Tusz - Oriflame Revelation Mascara (tak małej szczoteczki to ja w życiu nie widziałam, a tuszy przetestowałam dziesiatki, o ile nie setki :D )



Kolejny makijaż kosmetykami Aromaleigh - DRAGONFLY
Makijaż robiony zdecydowanie pod naszyjnik, który znalazłam w czeluściach mojego kuferka.. Jest tam jeden koralik, który ma odcień dokładnie taki sam, jak dragonfly, więc ... :)
Podkład Podkład Aromaleigh Voile 3N (uwtierdziłam się tylko, że żaden z niego neutral, tylko ewidentnie ciepły brzoskwiniowy odcień)
Róż - Everyday Minerals Waffle Cone
Wykończenie - Aromaleigh Ultra- Resolution Finishing Powder Clear
Cienie - Aromaleigh Dragonfly (turkusowo-seledynowy mocno perłowy i błyszczący), Tupestry, Solange (brąz z mnóstwem seledynowo- zielono- niebieskich drobinek), pod łukiem i w kąciku Everyday Minerals Aussie Perk Me Up
Usta - Aromaleigh Nourishing Color Creme - Cakewalk plus błyszczyk bezbarwny zmieszany z miką z Coastal Scents
Policzki - Silk Naturals Forbidden
Tusz - Oriflame Revelation Mascara (zaczynam uczyć się poslugiwać tą miniaturką szczoteczki)

Dla jasności - na tej fotce też nie ma Photoshopa - sama się zdziwiłam, jak zobaczyłam to zdjęcie i pomyślałam, że oczy wyglądają jak po lekkim tunningu PS-owym...Te rozmycia... Oświadczam, że nie tknęłam go PS-em :) Co zresztą chyba widać po mojej cerze w okolicach policzków, gdzie mi coś powyłaziło :(


14 komentarzy:

  1. OMG- ten róż u Ciebie jest obłędny- nie myślałam że "coś takiego wściekłego" może tak dobrze leżeć i to na oliwce;) Zdziwiłam się i może użyję podonbnego z SN.. szminki mi sie podobają- szczególnie pierwsza... oj pomyślę ja nad zamówieniem...

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no posikam się z radochy, pięknie pięknie i jaka paczucha! Firma u mnie procentuje za takie podejście, wiedzą jak naganiać klientów, mnie złapali :D A przysłali Ci jakiegoś nieprzyzwoicie jasnego neutrala/brzoskwinię zbliżoną do sandy fair/fair neutral z edm jasnością?
    Femmefatale wygląda niesamowicie, nie wiem czemu ale uwielbiam takie róże. To cos a la tart SN?

    OdpowiedzUsuń
  3. zaczęłam się wgryzać w stronę. Masz u nich chody, napisz ze trudna w obsłudze ;)
    a róż obłędnie obłędny, na Tobie rzeczywiście kojarzy się z arbuzem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu - Aromaleigh to naprawdę bardzo przyjazna firma i to, co mnie najbardziej urzekło, to fakt, że bardzo indywidualnie podchodzą do każdego..
    Ja mam zamiar niebawem jakieś zakupy u nich poczynić :D
    A co do podkładu, to poszukam, poszukam i na pewno coś tam znajdę, bo połowa jest dla mnie za jasna i za brzoskwiniowa... Jutro w świetle dziennym porównam i poślę :*
    A Tarta nie mam, bo nigdy w życiu nie wpadłam na to, by sama zamówić taki odcień :) Mimo iż kusiłyście jego fotkami i opisami bez opamiętania :P Ale podejrzewam, że to ta sama bajka..


    Asiu - ja też nie myślałam, że kiedykolwiek tknę coś tak wściekle różowego :D A jednak całkiem dobrze się w nim czuję.. Raz na jakiś czas :D
    I jak już użyjesz, to na makijażowy poproszę, bo widzę, że tam sobie coraz odważniej poczynasz :D Jak już uspokoję się i przestanę biegać po wszystkich wątkach z tej radości, to skrobnę tam słówko..

    OdpowiedzUsuń
  5. jAK ZAMÓWIĆ TE PRÓBKI?????? PODAJ DOKŁADNĄ INSTRUKCJE BO Z ANGOLA NIE JESTEM ZBYT DOBRA I NIE WIEM JAK SIE TAM ODNALEŹĆ :((((((((((((( PROSZĘ POMÓŻ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cathy, zainteresowałaś mnie tymi minerałami.
    Przymierzam się do zamówienia kilku próbek podkładów (skłaniam się ku formule voile).
    Czy mogłabyś mi doradzić, w jakie kolorki celować?
    Z EDM na moim bielącym filtrze najlepiej wyglądają Olive Neutral intensive i Light Martian intensive (oba z niewielką domieszką Winged Butter - dla zażółcenia odcienia; sam Winged jest dla mnie za żółty).
    Zastanawiam się nad odcieniami 2Y, 2Y/2L, 3Y, 3Y/3L.

    Aha, a mogłabyś porównać trwałość/krycie voile z intensive EDM?

    :-D

    OdpowiedzUsuń
  7. dziewczyny, wstrzymajcie się z zamawianiem :D
    późnym popołudniem, ewentualnie jutro zrobię swatche podkładów, jakie mam i porównam je do kilku odcieni EDM, a także postaram się porównać formuły.
    A co do zamawiania próbek - te, które ja dostałam to z akcji pt. "darmowe próbki dla bloggerów posiadajacych blogi o urodzie" i nie zamawiałam ich tradycyjnie, tylko wysyłając maila właścicielce Aromaleigh :)
    A same próbki nie jest trudno zamówić, choć rzeczywiście poruszanie się na tej stronie może sprawiać problemy. Później wrzucę jakąś instrukcję obrazkową :)

    Rozi - :) Człowiek raptem kilka próbek dostał, to jeszcze nie "chody" :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimy, straszny desperat z Ciebie :D. Co do instrukcji obrazkowych to jest nawet jedna na ich stronie ;)

    no to czekam grzecznie na swatche.

    OdpowiedzUsuń
  9. Odszczekuję niniejszym nietrwałość aromalejkowych cieni. Nie są aż tak trwałe jak lumiere, ale po zmianie filtra na avenową emulsję trzymają się całkiem nieźle. Znikały na kremie do suchej tejże samej firmy, na którym notabene lumiere pod wieczór zbiera się w załamaniu powieki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kasiu powiedz mi, mam próbować te podkłady czy sobie odpuścić?
    Wiesz - to co uwielbiasz Ty, w ogóle nie pasuje mi.;)

    Anka Franticanka :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Frantic - z założenia powinnaś trzymać się od nich z daleka :D ale wiesz.. ja wciąż czekam na ten wyjątek, czyli podkład, które obie będziemy uwielbiać :D Może to własnie Aromaleigh ;->

    OdpowiedzUsuń
  12. a, Aniu, tylko moze inną formułę weź też (tak na wszelki wypadek, bo ja czuję, ze z glissade się nie polubię :D )

    OdpowiedzUsuń
  13. Zrobię jak mówisz. Właściwie to potrzebowałam zewnętrznego bodźca żeby złożyć zamówienie.:P

    Buziaki
    FrAnka

    P.S. Cieszę się bardzo, że wróciłaś do nas - tęskniłam!:*

    OdpowiedzUsuń
  14. hi hi polecam się na przyszłość. Co jak co, ale bodźce do nowych zakupów rozdaję zawsze chętnie :)
    PS. ja też się cieszę, że znowu jestem z Wami :* I wracaj czynniej na forum, bo ubolewam nad tym, jak mało Cię tam ostatnio :(

    OdpowiedzUsuń