czwartek, 25 marca 2010

Lucy Minerals

Jak już pisałam, podkład Lucy Minerals to mój HG, jeżeli chodzi o podkłady. Ale, jak się okazało, tylko w oryginalnej formule.
Miałam dziś okazję testować inne (Kasiu - dziękuję :*) i niestety - żadna z nich nie przypadła mi do gustu.


  • Formuła Light, czyli pozbawiona dodatków - wygląda u mnie po prostu źle. Maska, podkład jest widoczny, podkreśla zmarszczki, nie rozprowadza się ani tak miękko, ani gładko. Zmyłam natychmiast.
  • Formula Oil Control Foundation with Calcium Carbonate (OCC) - dość tępa, niesympatyczna, trudna w aplikacji. Na mojej skórze wygląda bardzo sztucznie i kompletnie nienaturalnie.
  • Formuła Oil Control Foundation with Silica (OCS) - chyba najlepiej wyglądająca z całej tej trójki, ale za to koszmarnie podkreśla wszystkie suche skórki i nawet lekko wysuszone miejsca na twarzy. Również nie przypadła mi do gustu.


Zdecydowanie zostaję przy formule Original, choć ciekawa jestem, jak będzie się spisywać ta formuła bez dodatku Coffeeberry. Co prawda i tak mam swojego biga, który wystarczy mi na bardzo długo (a w dodatku ja zbyt wierna kosmetykom nie jestem), ale na pewno nie oprę się wypróbowaniu nowych podkładów z nowymi składnikami.

Co do samego podkładu Lucy Creamy Bisque Original - wciąż jest dla mnie numerem jeden, choć ostatnio jednak boję się go używać, w związku ze stosowaniem przeze mnie Super CP Serum i obecnością witaminy C w podkładzie Lucy. Do tego Lucy bywa dość kapryśna - jednego dnia wygląda świetnie, a drugiego - średnio (ale i tak wciąż lepiej niż wszystkie testowane przeze mnie do tej pory podkłady). Winę na to zrzucam jednak na moją ostatnią pielęgnację i katowanie skóry różnymi eksperymentami (Exfol serum, Super CP serum, LHA, rolka igłowa, częste peelingi, zmiany kremów pod podkład itd.)

Ja i moja 32- letnia skóra ze zmarszczkami pod oczami i rozszerzonymi porami :( w podkładzie Lucy Minerals Creamy Bisque Original Formula (okropne są zdjęcia z tak bliskiej odległości robione - każda niedoskonałość podkreślona maksymalnie...:((( ) :


Pudrów wykończeniowych jeszcze nie testowałam. Recenzje niebawem :)

Dostałam również próbki trzech odcieni różu - Matte Apricot Blush, Glow Blush oraz Petal Blush.
Zdjęcia w świetle dziennym bez lampy:



zdjęcie w świetle dziennym z lampą:


Matte Apricot Blush
- ocień delikatnej morelki, brzoskwini. Dość łagodny w słoiczku. U mnie na twarzy zmienia się w cegiełkę (ale u mnie większość róży się niestety ociepla)


  • Glow Blush - nad tym odcieniem się zastanawiałam przy składaniu zamówień, jednak okazało się, że to nie jest do końca to, czego się spodziewałam. Odcień ciepłego jasnego brązu w pudełeczku, po roztarciu okazuje się być złotawym wielbłądzim odcieniem.



  • Petal Blush - w słoiczku odcień chłodnego średniego różu, po nałożeniu u mnie - wciąż róż, ale z cieplejszymi tonami. Leciutko połyskujący i przyjmujący lekko brzoskwiniowe tony.



Jakiś czas temu zakupiłam też trzy cienie - Raisin, Sunkissed i liner Plum.


światło sztuczne z lampą:
  • Plum to odcień dość głębokiego fioletu, śliwki węgierki, wpadający w niebieskawe tony. Mnóstwo iskierek widocznych w pudełeczku - złotawe w świetle dziennym, w sztucznym z lampą - różnokolorowe z przewagą niebieskich tonów.
  • Sunkissed - dość trudny do opisania. Czasem wydaje mi się, że ma więcej różowych tonów, a czasem - brzoskwiniowych. Jasny, dość połyskujący, zmieniający się bardzo w zależności od kąta padania światła. Mieszanka bardzo jasnego różu, łososia, złotych tonów i morelki w jednym.
  • Raisin - dokładnie to, czego się spodziewałam. Nazwa idealna dla tego odcienia, gdyż taki on właśnie jest. Mieszanka brązu i śliwkowych tonów. Taki właśnie "rodzynkowy" :)


4 komentarze:

  1. też się z formułą light nie polubiłam, sciaściła się by po kilku h zniknąć z twarzy oprócz okolic nosa, które wyglądały fatalnie.


    Co do pielęgnacji, może czas na łagodną i zbieranie efektów?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, jeszcze raz wielkie dzieki za odkrycie i polecenie podkladow Lucy. Dla mnie to prawdziwy przelom, cos na miare wynalezienia pampersow ;) Kocham te mineralki i mam nadzieje, ze nowy sklad nie przyniesie niemilych niespodzianek.
    Sciskam
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
  3. dodam od siebie, że ponoć dobrą bazą jest VIPERA, ponoć panie z salonów kosmetycznych ją biorą zamiast tych za 60zł i wzwyż. Ponoć rewelacja, ale nie mnie oceniać.
    Pozdrawiam
    ewanahandbikeu2.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam bazę Vipera, jest to przezroczysty płyn, ale nie jestem nią zachwycona. Wersja w słoiczku niepraktyczna, ta z pędzelkiem niewiele lepsza, kreski sypkim cieniem/linerem średnio trwałe. Robiłam za to bazę z YT z próbki podkładu i masła do ciała Peach The Body Shop (kremy matujące wysuszają!żadnej emulsji nawilżającej, białej,bezzapachowej nie mam). Wsypałam też trochę rozświetlacza EDM Aussie Park Me Up. Baza jest super, bo masło jest gęste, ale nie tłuste, świetnie nawilża i wygładza skórę, podbija kolor cieni, które świetnie się trzymają i nie osypują przy nakładaniu. Teraz nawet cienie, które uważałam za badziew wróciły do łask.

    OdpowiedzUsuń