sobota, 31 października 2009

Bez zdjęć...

Dzisiaj bez zdjęć, ponieważ okropnie szybko zleciał mi ten dzień i zanim się zorientowałam, światło było już zdecydowanie niesprzyjające. Przepraszam wszystkie osoby, które czekają na różne porównania, zestawienia i pojedyńcze swatche. Może jutro... Ale nie jestem w stanie obiecać.

Dzisiaj postanowiłam uzupełnić kilka recenzji. Jako iż testuję niektóre kosmetyki już dłuższy czas, to zdążyłam sobie wyrobić już o nich różne opinie i nieco uaktualnić te poprzednie.

  • Earthen Glow Minerals - płatki z kwasami - Alpha Hydroxy Toner Pads - 7,5% AHA Toner Pads - podejrzewałam je o zapychanie. Zupełnie niesłusznie. Okazało się, że niespodzianki, które mi się pojawiły na twarzy są reakcją na pewne produkty, które wprowadziłam do swojej diety! Co do samych płatków - używam ich nadal, ale szczerze mówiąc, żadnych powalających efektów nie widzę, ale też nie spodziewałam się ich :) Cera lekko ujednolicona, wygładzona, pory zwężone nieznacznie. Plusem jest fakt, że żadnego łuszczenia się kwasowego widocznego dla otoczenia nie odnotowałam. Pieczenia też już brak (początkowo było, ale bardzo delikatne) Albo moja cera już tak się do kwasów przyzwyczaiła, albo po prostu za słabe są :)
Dodatkową zaletą płatków jest fakt, iż są naprawdę ekonomiczne. Nie tylko można użyć pół płatka przecinając go na pół i wystarcza to na przetarcie twarzy, ale ja jeszcze do swojego pudełka wpakowałam kilka zwykłych wacików okrągłych, które nasiąknęły kwasem, ktorego w opakowaniu jest naprawdę sporo i dzięki temu zyskałam kilkanaście dni dodatkowego złuszczania się :D
Ogólna opinia - przyzwoicie działający produkt z kwasami, nie utrudniający normalnego funkcjonowania wśród ludzi :) Efektów rzucających na kolana raczej po nim spodziewać się nie można. Aczkolwiek działanie w pełni wystarczające przy założeniu, że ma to być produkt delikatnie działający i lekko poprawiający stan skóry

  • Aromaileigh Nocturne Overnight Mineral Treatment - być może uległam sile sugestii, ale ten proszek na noc naprawdę mojej cerze służy. Przez długi czas nie widziałam specjalnych rezultatów, ale od jakiegoś czasu skóra wygląda naprawdę lepiej. Nie umiem tego opisać i sprecyzować, na czym to dokładnie polega, ale jakaś taka gładsza, bardziej napięta, jednolita i ogólnie fajniejsza jest (no to się popisałam elokwencją :D ). Do tego rzeczywiście pomaga w walce z niedoskonałościami oraz coś, czego się nie spodziewałam - moja cera przestała się błyszczeć w ciągu dnia.
Nie wiem, czy jest wart aż 28$ ale pewnie gdy dobrnę do dna w pudełeczku zakupię kilka próbek, żeby je uzupełnić znowu (choć stanie się to pewnie dopiero za kilka miesięcy, gdyż mimo kilku solidnych odsypek, ktore zrobiłam, w ogóle nie widać jego ubywania).
Nakładam go wieczorem na oczyszczoną i nawilżoną twarz za pomocą albo pędzla białego z Blushe, a najczęściej po prostu wytrząsając odrobinkę z pudełeczka bezposrednio na twarz i wcierając kolistymi ruchami. Wygląd nadal komiczno- kosmiczny (taki złoty metaliczny błysk), ale nie brudzi ani ubrań, ani pościeli.

  • Earthen Glow Minerals Rhassoul & Maroccan Clay Cleansing Bar - moje ulubione mydło do demakijażu. Podtrzymuję wszystko, co o nim napisałam poprzednio. Myje, oczyszcza, nawilża, pomaga utrzymać skórę w przyzwoitym stanie oraz w walce z pojawiającymi się wypryskami. Kostka jest naprawdę ogromna i wystarczy na pewno na długo (choć moja już znacznie okrojona jest :D)
Odkrajam plaster grubości pół centymetra i trzymam go w łazience w pudełeczku używając tylko tego kawałka do mycia. Reszta leży sobie spokojnie w lodówce:)

  • Silk Naturals Raspberry Moisturizer - tu akurat mam mieszane odczucia. O ile próbkę zużyłam z przyjemnością i skusiłam się na zakup większego opakowania, o tyle w przypadku dużej buteleczki mój zachwyt nieco osłabł. Po pierwsze- dostałam jakiś wybrakowany egzemplarz, bo po 3 tygodniach używania rano i wieczorem w buteleczce zobaczyłam dno! Nie wydaje mi się, żebym zużyła 30 ml w ciągu tak krótkiego czasu (zwłaszcza, ze wszystko i tak zawsze mieszam z żelem hialuronowym, więc używam kremów i żeli w naprawdę niewielkich ilościach, a próbka 5 ml wystarczyła mi na ponad tydzień.
Nadal nawilża przyzwoicie i szybko się wchłania. Nadal skóra jest miękka i gładka, ale brakuje mi tutaj tego "WOW". Czegoś, co by sprawiało, że obiecuję go sobie kupować do końca życia :)
Wiem, być może za dużo wymagam od zwykłego nawilżacza (w końcu już sam fakt, ze mnie nie zapycha powinien mi wystarczyć do szczęścia), ale ... No własnie... Szukam dalej :)

Pędzle Everyday Minerals :
  • Dome Eye Blending Brush - pędzel do rozcierania, blendingu, robienia ładnych przejść między cieniami i "rozdymiania" (słownik bloggera wskazuje mi, że takiego słowa nie ma :D ). Przyznaję, pędzel jak wszystkie z EDM starannie wykonany, włosie miękkie i delikatne, przyjazne dla skóry powiek. Na tym jednak kończą się jego zalety. Jeżeli mamy go traktować w kategorii pędzli do blendingu, to niestety, muszę napisać, że średnio w tej kategorii wypada. Przede wszystkim - włosie jest zbyt długie i za bardzo sprężyste, a za mało puszyste do tego, by łatwo i bez problemu zrobił to, co do niego należy. Skracając nieco włosie i powiększając odrobinkę średnicę główki nadając mu jednocześnie większą puszystość zamiast sprężystości, otrzymalibyśmy pędzel idealny.
Nie można powiedzieć, ze jest kompletnie do niczego, bo tak nie jest. Jeżeli ktoś nie ma wielkich wymagań w tej dziedzinie i zależy mu na pędzlu, który tylko lekko rozetrze jeden cień (zwłaszcza, jeżeli makijaż jest delikatny), to powinien być w miarę zadowolony. Podobnie z osobami, które mają już doświadczenie w używaniu tego typu pędzli. Jeżeli wiemy dokładnie, jakie ruchy pędzlem wykonywać i jak blendować - też sobie poradzimy.
Aczkolwiek szału zdecydowanie nie ma :) To chyba jedyny pędzel z EDM, który pozostanie w pojedynczej ilosci w moich zbiorach... Na razie powtórnego zakupu nie planuję.

  • Smudge Brush - spodziewałam się nieco innego pędzla, przyznaję. Oczekiwałam czegoś mniejszego i bardziej precyzyjnego do dolnej powieki. Pędzel jest mniejszy od Eye Kabuki Junior, ma mniejszą srednicę włosia, ale wizualnie jest do niego dość podobny. Z tym, że o ile juniorka lubię, po prostu lubię, o tyle w smudge się - mimo pierwszego, średnio entuzastycznego przyjęcia - po prostu zakochałam. Nie używam go zgodnie z przeznaczeniem, a raczej do zewnętrznego kącika. Mały, sprężysty, idealnie się spisuje przy nakładaniu ciemniejszego cienia w ten kącik i delikatnego, precyzyjnego roztarcia go. Zdetronizował nawet mojego ulubionego Badgera z CS. Ostatnio sięgam po niego codziennie i zastanawiam się, jak ja sobie radziłam nie mając go.
Do dolnej powieki też go używam - fajnie rozciera wcześniej narysowaną kreskę, albo nanosi rozmytą smużkę koloru.
Zdecydowanie powtórzę zakup :)

3 komentarze:

  1. Na płatki z kwasami i mydełko już skusiłaś, bestio Tyy.. :D

    A Nocturne kusi już od dłuższego czasu, ale to chyba zrobię jakieś większe z Aromaleigh w przyszłości... Na razie dla bezpieczeństwa nie wchodzę tam..

    Dziękuję Ci bardzo za te recenzje :*

    Insane ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. smudge bedzie mój za kolejnym rzutem edemowym :) cieszę się, ze lubisz nocturna, to byłaby porażka wszechczasów gdyby okazał się niewypałem...cóż, intuicja :)

    płatki w sumie fajne, wygodne, ale na razie pozstaję przy kręceniu kwasów za grosze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. też miałam ten Silk Naturals Raspberry Moisturizer całe opakowanie i dość szybko mi poszło moment i było dno w pojemniczku efekty powalające nie były ogólnie już go nie kupię :p

    Faa

    OdpowiedzUsuń